Pies na gęsi
Pierwszy incydent z udziałem rudego mieszańca miał miejsce w lipcu 2011 roku. Ofiarą padło siedem młodych gęsi. Sprawa została zgłoszona na policję. Skończyło się na pouczeniu, ponieważ poszkodowany dogadał się z właścicielem psa co do odszkodowania. Po kilku tygodniach historia się powtórzyła. Tym razem padło pięć gęsi. Dzielnicowy nałożył na właściciela psa 50-złotowy mandat. Minął jakoś czas i hodowca drobiu znalazł w okolicy swojego stawu osiem zagryzionych kaczek. Sprawca był ten sam. Tym razem policja skierowała wniosek o ukaranie do sądu. Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze i przyjął grzywnę w wysokości 200 złotych. Na początku lutego ubiegłego roku pies zaatakował dziecko wracające ze szkoły. Policja wszczęła dochodzenie z artykułu 77 Kodeksu wykroczeń. Na szczęście Dawid miał na rączce grubą rękawicę i uniknął pogryzienia.
Właściciel zagryzionego drobiu 20 stycznia 2012 roku złożył w tucholskim sądzie cywilnym pozew o odszkodowanie za poniesione straty przeciwko Marcinowi M., właścicielowi psa. Powód domagał się 1.000 złotych należności głównej wraz z ustawowymi odsetkami liczonymi od dnia 31.12. 2011roku oraz zasądzenia od powoda kosztów procesu. Pozew został poprzedzony przedprocesowym wezwaniem do zapłaty, ale pozwany je zignorował. Sprawa trafiła więc na wokandę i mimo czterech posiedzeń sądu nie zakończyła się do dzisiaj.
Tymczasem Marcin M. strzelił sobie samobójczą bramkę. Zakwestionował wysokość żądanego odszkodowania i wniósł o ustanowienie biegłego w tej sprawie. Wówczas sąd wezwał powoda do wpłacenia zaliczki w wysokości 1.000 złotych na biegłego, a to przecież nie on domagał się jego powołania. Sąd w Tucholi odrzucił wniosek o umorzenie tej zaliczki. Postanowienie w tej sprawie zostało zaskarżone do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, który zmniejszył zaliczkę do 334 złotych. Biegły w swej opinii wycenił straty w drobiu na 1.628,25 zł, czyli o ponad sześćdziesiąt procent więcej niż domagał się powód. Zadziałał więc na jego korzyść.
Strony postępowania czekają na kolejny termin rozprawy. Kilkanaście dni temu pies znowu pojawił się na terenie posesji, którą wyraźnie sobie upatrzył.
– Było jeszcze wcześnie i drób był zamknięty. Psa zamknąłem w chlewie i zadzwoniłem po policję – mówi właściciel posesji.
– Na podwórko wjechał radiowóz, a za nim swoim samochodem pan M. – mówi świadek zdarzenia.
Funkcjonariuszka policji na miejscu nie podjęła żadnych czynności. Nakazała jedynie wydanie psa jego właścicielowi. Jak się dowiedzieliśmy później, ten został ukarany mandatem.
Działania policji i sądu powinny zmierzać do ukarania winnego, który nie potrafi we właściwy sposób zabezpieczyć swojego czworonoga przed wydostaniem się na zewnątrz, ale powinny mieć również charakter prewencyjny. Kolejne mandaty i sprawy sądowe po prostu nie odstraszają go skutecznie i nie skłaniają do zastanowienia. Pies jest niewinny. Winę ponosi człowiek.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.