Smród nienormowany
O tej sprawie pisaliśmy już kilka razy. W lasku pod Iłowem od wielu lat funkcjonuje mały zakładzik zajmujący się produkcją mączki rybnej. Zakładzik jest mały, ale smród, który się z niego wydobywa jest nie do opisania. Jak mówią mieszkańcy wszystko zależy od kierunku wiatru. Niestety ten przez większą część roku wieje w kierunku wsi. – Po naszych wcześniejszych protestach te zapachy pojawiają się w dni wolne od pracy, albo w nocy. Nawet jak mam zamknięte wszystkie okna, to smród jest taki, że człowiek po prostu budzi się ze snu – mówiła jedna z mieszkanek podczas czwartkowego zebrania. Wysoka frekwencja świadczy o tym, że problem jest duży. Na zaproszenie mieszkańców przyjechał również starosta Jarosław Tadych wraz z dyrektorem wydziału ochrony środowiska starostwa powiatowego, Barbarą Wiśniewską. Była też Elżbieta Estkowska, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny oraz kierownik referatu rozwoju gospodarczego i inwestycji Urzędu Miejskiego, Anna Sotkiewicz-Tumanik. Na zaproszenie nie odpowiedział powiatowy lekarz weterynarii. Głównym impulsem do spotkania stał się wniosek właściciela zakładu złożony u burmistrza o wydanie decyzji środowiskowej dla zadania inwestycyjnego polegającego na rozbudowie zakładu w Iłowie. Wynika z niego, że planowane jest zwiększenie zdolności produkcyjnych z 700 ton na rok do 2.000 ton. Już w marcu mieszkańcy wystosowali petycję do wszelkich urzędów i inspekcji z prośbą o pomoc. Swoje podpisy złożyło pod nią około 80 mieszkańców. Odpowiedziało tylko starostwo, ale to żadne pocieszenie. – Byliśmy tam na kontroli, ale ponieważ nie jesteśmy żadną policją czy inspekcją, to musieliśmy o niej powiadomić właściciela z 7-dniowym wyprzedzeniem. W trakcie kontroli wszystko było wysprzątane, wygrabione i przewietrzone. Stwierdziliśmy tylko drobne uchybienia w dokumentacji. Niestety nie mamy się do czego odnieść. W Polsce nie ma norm odorowych. Nasza kontrola nic nie wniesie. Jeśli nie będzie dobrej woli właściciela, to problem nie zniknie – mówiła dyrektor Barbara Wiśniewska. Potwierdziła to inspektor Elżbieta Estkowska, podkreślając, że kierowana przez nią inspekcja w swojej opinii do wniosku o wydanie decyzji środowiskowej stwierdziła konieczność sporządzenia tak zwanego raportu odziaływania na środowisko dla planowanej inwestycji, który powinien odnieść się również do rzeczonego smrodu. Raport to jednak tylko papier, a ten wszystko przyjmie. Tego typu dokumenty to urzędnicza fikcja ponieważ za jego sporządzenie płaci inwestor. – Nie jesteśmy przeciwni rozbudowie zakładu. Jeśli ktoś chce inwestować, to należy się z tego tylko cieszyć. Jednak zanim do tego dojdzie należy rozwiązać problem smrodu. Ten smród towarzyszy zawsze emisji pary wodnej wydzielającej się w związku z procesem technologicznym. Są rozmaite filtry, które to eliminują lub ograniczają – zabrał głos jeden z mieszkańców. Przy okazji analizy dokumentów związanych z tą sprawą ujawniono sporą nieścisłość. Otóż powiatowy lekarz weterynarii, który sprawuje bezpośredni nadzór nad zakładem, w piśmie kierowanym do sołtysa napisał, że właściciel zakładu dopiero co zobowiązał się do zainstalowania filtra biologicznego. Natomiast we wniosku o wydanie decyzji środowiskowej napisał, że taki filtr już istnieje. Wniosek opiniuje również regionalny dyrektor ochrony środowiska. Uczestnicy zebrania wybrali delegację, która pojedzie do RDOŚ i naświetli problem. Ma to zapobiec podejmowaniu decyzji zza biurka. Mieszkańcy Iłowa są zdeterminowani, będą pukać do każdych drzwi, za którymi będzie choć cień nadziei na załatwienie ich problemu.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.