Terror w kamienicy
Przedwojenna kamienica, wspólnota mieszkaniowa z 9 lokalami. Już po przekroczeniu drzwi wejściowych osobę z zewnątrz uderza zapach moczu. Wszystkie okna na klatkę schodową otwarte, ale to i tak nic nie daje. To tutaj pod numerem czwartym mieszkanie zajmuje Edward S. Faktycznie głównym najemcą lokalu jest jego matka. Wszystkie media z przyczyn, których łatwo się domyślić, są odcięte. Od dobrych kilku lat S. odwiedzają jego koledzy po kieliszku, a właściwie po butelce taniego wina owocowego lub denaturatu. Towarzystwo baluje do białego rana, a w dzień śpi. Ostatnio S. chyba utracił kontrolę nad zajmowanym lokalem. Wkroczyła do niego Katarzyna W. ze swoimi kompanami. Jeśli S. nie ma dla nich czegoś z procentami, to po prostu wylatuje za drzwi. – Całe wakacje spał na ławce albo w szopie – mówi jedna z sąsiadek.
Drzwi do mieszkania są otwarte, jest południe, a S. śpi w jakimś barłogu. Wokół niewyobrażalny bałagan i wszędobylski smród.
– Przynoszą znicze z cmentarza i tak oświetlają sobie w nocy mieszkanie. Hałas, wyzwiska, przeklinanie to nasza nocna rzeczywistość. Dzieci do szkoły idą niewyspane, dorośli do pracy z bólem głowy. Jesteśmy bezsilni. Błagamy o pomoc – to zbiorowy głos mieszkańców szukających zewsząd pomocy.
Oto fragment kontroli przeprowadzonej w mieszkaniu przez inspektorów sanepidu w dniu 7 maja tego roku: „Oględziny odbyły się w asyście policji. W mieszkaniu przebywało kilka osób znajdujących się pod wpływem alkoholu. Cały pokarm, zużyte opakowania, butelki po alkoholu znajdują się na meblach i podłogach. W całym mieszkaniu czuć fetor o znacznym natężeniu, pochodzący ze znajdujących się na podłogach fekaliów. Osoby przebywające w lokalu załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne do niedużych, pozbawionych odpływu urządzeń sanitarnych oraz innych pojemników. Część fekaliów znajdowała się także na podłodze w łazience i pokoju sąsiadującym z łazienką. Ekskrementy wsiąkają w strop i są przyczyną zanieczyszczenia lokalu poniżej”.
Na lokatora za łamanie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nałożono mandat w wysokości 100 zł, ale co z tego? To przecież niczego nie zmienia.
To, co bywalcy słynnego lokalu zrobią na podłogę, to lokatorzy piętro niżej mają na suficie i ścianach. Widok jest odrażający. W ubiegłym roku kilkakrotnie interweniowałała tutaj straż pożarna, likwidując zadymienie. Czy konieczny jest pożar? Nic nie dają codzienne wizyty policjantów. Państwo nie jest w stanie obronić swoich obywateli przed bandą degeneratów.
– Ta sytuacja jest nam dobrze znana. Proszę mi wierzyć, my też niewiele w kwestii samego lokalu możemy zdziałać. Od ubiegłego tygodnia ostro wzięliśmy się za panią Katarzynę. Myślę, że przy pomocy sądu i kuratora, z którym jesteśmy w stałym kontakcie, wreszcie zrobimy z nią porządek. Uważam, że wiele może pomóc gmina – mówi kom. Lech Zajączkowski, zastępca naczelnika sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Sępólnie.
Wokół Katarzyny W. skupili się ludzie z wyrokami sądowymi na koncie. Jeden - za potraktowanie własnej matki nożem. Inny - za kradzież i podpalenia. Kto może wiedzieć, co oni wspólnie mogą wymyślić? To jest przestępczy tygiel, który nieustannie wrze. Ani Edward S., ani jego matka nie są właścicielami lokalu. Należy on do gminy. Prawo lokalowe pozwala eksmitować najemcę, jeśli niszczy on lokal i utrudnia życie sąsiadom. To jest jedyne wyjście. Po długim czasie gmina poszła tym tropem.
– 12 maja do sądu został złożony wniosek o eksmisję. My jako zarządca i burmistrz słaliśmy do pani prezes sądu błagalne pisma o przyspieszenie toku tej sprawy. Ostatecznie termin wyznaczono na 6 listopada. Niestety, my też mamy związane ręce, musi być decyzja sądu. Czy to się zakończy na jednym terminie, to nie wiadomo – mówi Marian Hermann, zarządca nieruchomości przy Wojska Polskiego 4.
Wyrok o eksmisji to nie wszystko. Gmina będzie musiała zapewnić Edwardowi S. lokal socjalny. Być może będzie to słynna „willa” w Wałdowie. Ta sprawa ma jeszcze jeden aspekt, bardziej delikatny. Otóż w kamienicy okupowanej przez Edwarda S. i jego kumpli mieszka również córka Katarzyny W. Dziewczyna, już kilkunastoletnia, umieszczona została w rodzinie zastępczej. Ona wstydzi się swojej matki i nie chce mieć z nią żadnego kontaktu. Nie chce pójść w jej ślady. Chociażby z tego względu należałoby ją odciąć od jej towarzystwa.
Niestety, ten przykład pokazuje, jak bezlitosne jest polskie prawo i jego organy. Kilkoro alkoholików i przestępców terroryzuje kilkadziesiąt osób, bez żadnych konsekwencji.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.