Trzej przyjaciele z boiska. O Hamsiku, Mirallasie i Floribercie N’Galuli
Co prawda było to dawno temu, dzisiejsi panowie nie wyszli jeszcze wtedy poza górne granice wieku młodzieńczego, ale występowali już w reprezentacjach swoich krajów. Stanęli naprzeciw siebie we wrześniu 2003 roku, podczas meczu zorganizowanego w ramach XVIII Międzynarodowego Turnieju Piłkarskiego o Puchar Syrenki. Spotkanie rozegrane w Sępólnie było jednym z półfinałów tego turnieju. Widowisko dostarczyło sporo emocji licznej, bo blisko półtoratysięcznej grupie kibiców. Ton wydarzeniom na murawie nadawali Belgowie, niemniej w piłce nie zawsze wygrywa lepszy. Co prawda oni pierwsi strzelili gola, ale dwie bramki zdobyte pod koniec pierwszej połowy i konsekwentna gra defensywna w drugiej sprawiły, że to Słowacy mogli cieszyć się z wygranej 2:1. W finale rozegranym w Grudziądzu Słowacy pokonali Czechów również 2:1, zostając zwycięzcami turnieju. Hamsik już wtedy uznawany był za wschodzącą gwiazdę słowackiego futbolu. Pochodzący z Bańskiej Bystrzycy chłopak dopiero co włączony został do seniorskiej drużyny Slovana Bratysława, wówczas rządzącego niepodzielnie w słowackiej pierwszej lidze. Nie każdy 16- latek zaczyna karierę równie imponująco. Niecały rok po meczu w Sępólnie Hamsik przeniósł się do Włoch. Tam piłkarz grał początkowo w Brescii Calcio, jednak coraz lepsze występy zaowocowały transferem do klubu z Neapolu, ostatnimi laty niemal co sezon celującego w mistrzostwo kraju. I to w SSC Napoli młody Słowak w pełni rozwinął skrzydła, wyrastając na czołowego pomocnika ligi, co rusz łączonego przez żądnych sensacji żurnalistów z największymi europejskimi klubami, takimi jak Real Madryt czy Manchester United. Branżowy serwis internetowy transfermarkt.com umieszcza go na 23 miejscu listy najdroższych piłkarzy świata. A przecież Hamsik ma dopiero 26 lat i z pewnością w futbolu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Od samego początku piękną przyszłość na boisku wróżono też Mirallasowi. Rok po meczu w Sępólnie młodziutki napastnik przeszedł ze Standardu Liege do OSC Lille. Już w swoim pierwszym sezonie we Francji nastolatek zaliczył debiut i pierwszego gola w Ligue 1. Wtedy wydawało się, że Belg zrobi zawrotną karierę - miał on podążyć drogą, jaką niedawno przebył jego rodak, Eden Hazard, który z Lille trafił do Chelsea Londyn. Piłkarz nie czynił jednak oczekiwanych postępów. Odżył dopiero po przeprowadzce do Grecji w 2010 roku. W barwach Olympiacosu Pireus grał na tyle dobrze, że po dwóch sezonach wykupił go angielski Everton, w którym piłkarz występuje do dzisiaj. Ten rok jest chyba najlepszy w futbolowym życiorysie Belga. Mirallas gra dużo, nieźle i, co najważniejsze, o coś. Everton walczy wszak o europejskie puchary, natomiast reprezentację Belgii już za kilka tygodni czeka udział w Mistrzostwach Świata w Brazylii.
Pozostałym zawodnikom, którzy wybiegli na boisko w Sępólnie, nie powiodło się tak dobrze, jak Hamsikowi i Mirallasowi. Na przykład Floribert N’Galula, wybrany najlepszym piłkarzem tego meczu, wtedy od 3 miesięcy pomocnik drużyny młodzieżowej Manchesteru United, nigdy nie zaistniał na poważnie w dorosłej piłce. Co prawda już w wieku 17 lat bywał w kadrze meczowej seniorów (jesienią 2004 roku sir Alex Ferguson zabierał N’Galulę na mecze Pucharu Ligi), ale po kontuzji kolana, wykluczającej go z gry na cały sezon 2005/06, młodzian został zwolniony z klubu. Później próbował szczęścia w Danii, Finlandii, Holandii, USA, a nawet w Polsce ( w 2012 roku był na testach w Pogoni Szczecin). Obecnie jest zawodnikiem BX Bruksela, klubu występującego w jednej z niższych klas rozgrywkowych w Belgii, znanego głównie z tego, że działa w nim Vincent Kompany. A gdy w 2003 roku N’Galula przychodził do zespołu Czerwonych Diabłów nazywano go „nowym Patrickiem Vieirą” i pisano, że to przyszła gwiazda („upcoming star”) i jeden z najzdolniejszych piłkarzy w Europie („one of Europe’s brightest prospects”). Cóż, reszcie ówczesnych juniorów też niespecjalnie się powiodło. Spośród Belgów zaistnieli jeszcze tylko Sebastien Pocognoli (obecnie Hannover 96, Niemcy), Anthony Vanden Borre i Jonathan Legear (obydwaj Anderlecht Bruksela, Belgia), a także Jordan Remacle (KSC Lokoren, Belgia). Ze Słowakami sprawa wygląda nawet gorzej. Jedynie Juraj Piroska i Tomas Dubek grają, fakt, że nawet nieźle, ale tylko w lidze słowackiej. Jak widać, stosunkowo rzadko dobry junior staje się dobrym zawodowym piłkarzem. Nierzadko przyczyną tego są kontuzje.
Nie chcę uderzać w żałobne tony. Zamierzałem zakończyć artykuł stwierdzeniem, że mecz był ciekawy sam w sobie, no a na dodatek dwóch niezłych grajków mogliśmy podpatrzeć, zanim wypłynęli na szerokie wody. Planowałem nieśmiało zapytać - Kurczę, a może by tak spróbować zorganizować kolejne spotkanie? Ale ten nieszczęsny Floribert N’Galula pokrzyżował mi szyki. No nie mogę przejść nad nim do porządku dziennego. I tak sobie teraz myślę - sport to jednak jest okrutny. Żeby odnieść w futbolu sukces, potrzebny jest talent - powiadają. Ale gdzie z tym swoim niezmierzonym talentem byłby dziś Leo Messi, gdyby Fc Barcelona nie zasponsorowała mu drogiej kuracji, gdy w wieku 11 lat lekarze zdiagnozowali u niego karłowatość przysadkową? A jak daleko by zaszedł - to przykład z krajowego podwórka - bohater mojej młodości, Marek Citko, gdyby nie kontuzja ścięgna Achillesa, która wyeliminowała go z gry na ponad rok i po której nigdy nie powrócił on do dawnej formy? Nie odkryję Ameryki, pisząc, że w sporcie, tak jak i w życiu, potrzebne jest szczęście. I chociaż według specjalistów od marketingu z Nike czy Adidasa twój los (forma, wyniki etc.) jest tylko w twoich rękach, to w rzeczywistości nie wszystko zależy od ciebie. Czasami talent nie wystarczy. Właśnie dlatego na półce z trofeami „nowego Patricka Vieiry” zamiast nagrody Piłkarza Roku w Anglii stoi puchar dla najlepszego piłkarza meczu w Sępólnie, wręczony mu przed wiekami przez Waldemara Stupałkowskiego.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.