Jedna z mieszkanek wspólnoty mieszkaniowej przy ulicy Szkolnej udowodniła przed sądami dwóch instancji, że Zakład Gospodarki Komunalnej w Sępólnie niezgodnie z prawem rozlicza koszty ogrzewania budynku. Jednak to ona siedziała na sądowej sali w charakterze pozwanej. Wspólnota, która ją pozwała, żądała ponad 7 tysięcy złotych niedopłaty za zużyte ciepło. Tymczasem biegły powołany przez sąd wyliczył, że to wspólnota powinna oddać jej 191 złotych nadpłaty. To nie jest jednostkowy przypadek. Takie same, niezgodne z prawem metody rozliczania ciepła stosuje się w innych budynkach.
Kontrowersyjny pomiernik ciepła
75 stopni w mieszkaniu
W Sępólnie jest tak: wspólnota mieszkaniowa lub spółdzielnia kupuje ciepło od zakładu gospodarki komunalnej. Aby ustalić indywidualne zużycia ciepła w poszczególnych mieszkaniach, stosuje się opomiarowanie zamontowane przez firmę ISTA z Poznania. Są to tak zwane podzielniki ciepła. Każdy członek wspólnoty co miesiąc dokonuje przedpłaty w ustalonej wysokości za każdy metr kwadratowy ogrzewanej powierzchni. Po roku następuje rozliczenie kosztów ogrzewania całego budynku. Wpłacana zaliczka nie zawsze wystarcza na pokrycie kosztów zużytej energii. Wówczas konieczna jest dopłata. Są też przypadki, że na skutek oszczędności powstaje nadpłata.
W przypadku naszej bohaterki wyliczono, że za sezon grzewczy 2012/2013 ma dopłacić 5.281,47 złotych, a za sezon 2013/2014 1.528,99 złotych. Trzy lata później powołany przez Sąd Rejonowy w Tucholi biegły z zakresu ciepłownictwa i indywidualnego rozliczania kosztów ogrzewania budynków, inż. Wojciech Milczarek, przyjmując wszystkie dane liczbowe oraz położenie lokalu w budynku, obliczył, że w sezonie 2012/2013 średnia temperatura w tym mieszkaniu wynosiła 75o C, a w sezonie 2013/2014 tylko 59 stopni C.„Te wartości wskazują na absurd techniczny wynikający z błędnego systemu rozliczania we wspólnocie.” – napisał biegły w swojej opinii. Mało tego. Okazało się, że lokal zajmujący 3 procent powierzchni budynku zużywa rocznie 10 procent ciepła, które jest do niego dostarczane.
Ciepło przed sądem i w sądzie
Właścicielka mieszkania także uznała, że to absurdalne kwoty i sprawa trafiła do sądu. Wspólnota doliczyła do należności głównej odsetki oraz koszty upomnień i pozwała ją o zapłatę 7.776,41 złotych. Tutaj dochodzimy do kolejnego absurdu, na który wielokrotnie zwracaliśmy uwagę. To ZGK sprzedaje wspólnocie ciepło, które później rozlicza wspólnota. Jednak w jej imieniu robi to zarządca nieruchomości, czyli… ten sam ZGK. W ten sposób ZGK reprezentuje interesy mieszkańców w sporach z ZGK. Komentarz jest zbędny. Fizycznie rozliczaniem ciepła w budynku zajmuje się ZGK, ale formalnie robi to wspólnota, dlatego to ona musiała wstąpić na sądową drogę ze swoim członkiem. Sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Tucholi.
Opinia druzgocąca dla ZGK
Sąd nie jest alfą i omegą, dlatego zatrudnił biegłego. Na potrzeby tej sprawy powstały dwie opinie. Obydwie są wręcz miażdżące dla wspólnoty, a właściwie dla jej zarządcy, czyli ZGK. Biegły ustalił, że podczas rozliczania kosztów ogrzewania budynku nie stosuje się żadnego z elementarnych obowiązków wynikających z ustawy Prawo energetyczne. Po pierwsze, wymieniona ustawa mówi, że każdy budynek musi posiadać odrębne układy pomiarowo-rozliczeniowe. W tym przypadku jeden układ obejmuje dwa sąsiednie budynki. Dalej ustawa mówi, że koszty ogrzewania dzieli się na koszty ogrzewania lokali mieszkalnych i ogrzewanie części wspólnej budynku. Prawo energetyczne nakazuje dokonanie wyboru metody rozliczania uwzględniającej współczynniki wyrównawcze wynikające z położenia lokalu w bryle budynku oraz dopuszczenie w regulaminie rozliczania możliwości zamiennego rozliczania opłat za ciepło na podstawie powierzchni lub kubatury lokalu. Wreszcie ustawa nakłada na właściciela lub zarządcę obowiązek wprowadzenia metody rozliczania w formie wewnętrznego regulaminu. „Powódka nie spełnia żadnego z wyżej wymienionych obowiązków, a przede wszystkim nie posiadała w opiniowanym okresie regulaminu rozliczania kosztów ogrzewania” – napisał biegły. Przyjęcie regulaminu stanowi czynność, która przekracza tak zwany zwykły zarząd i musi się odbywać poprzez uchwałę wspólnoty. Dlaczego ten regulamin jest tak ważny? Z prostych względów. Nie można jedną miarą traktować wszystkich mieszkań w budynku. Mieszkanie „w środku” zużywa mniej ciepła, a mieszkanie na ostatniej kondygnacji i na szczycie zużywa więcej. Dlatego stosuje się odpowiednie współczynniki korygujące. Jest też problem ogrzewania tak zwanych części wspólnych. W budynkach stosuje się podzielniki ciepła, które niektórzy błędnie nazywają licznikami czy miernikami. One nie mają nic wspólnego z ilością zużytego ciepła. Służą jedynie umownemu podziałowi kosztów. Owszem, są nowoczesne liczniki ciepła, ale można je stosować w przypadku, gdy każdy lokal posiada niezależne zasilanie. Liczniki stosuje się powszechnie w nowych budynkach. W starych konstrukcjach jest to niemożliwe. Podzielniki nie są jednak montowane w łazienkach i na pionach grzewczych. Jak słusznie zauważył sąd w Tucholi, mieszkańcy wykorzystują grzejniki łazienkowe do ogrzania całego lokalu. Oczywiście, wszyscy mieszkańcy muszą ponosić koszty ogrzewania części wspólnych i łazienek także. Jednak sposób obliczania należności z tego tytułu musi być zawarty w regulaminie, a tego nie było w tym przypadku. Sąd na podstawie opinii biegłego ustalił również, że w budynku nie ma ciepłomierzy do rejestracji ciepła użytego do podgrzania wody.
„Powódka dzieli koszty zakupu ciepła w ten sposób, że dokonuje połączenia opłaty za moc zamówioną mającą charakter stały i niezależny od faktycznie zużytej ilości ciepła z opłatą za zużyte ciepło mającej charakter opłaty zmiennej w zależności od zachowania odbiorców i warunków pogodowych. Tak ustaloną kwotę wspólnota pomniejsza o koszt podgrzania wody użytkowej w ilości zarejestrowanego zużycia ciepłej wody poprzez wodomierze zainstalowane w lokalach i stawki ustalonej kalkulacją.” – czytamy w sądowych materiałach.
Biegły stwierdził, że stosowane stawki za podgrzewanie wody są błędne, ponieważ przy ich kalkulacji nie uwzględniono zmian taryf w poszczególnych sezonach grzewczych. Kalkulacje zawierają też błędy matematyczne oraz przyjęto w nich niewłaściwą wartość gigadżuli potrzebnych do ogrzania metra sześciennego wody.
„Powódka w sposób nieuzasadniony technicznie stosuje podział kosztów całkowitych ogrzewania budynku w proporcji 30/70 procent nie wskazując jakichkolwiek kryteriów determinujących dokonanie procentowego udziału w takim, a nie innym stosunku. Należy zauważyć, że tylko koszt mocy zamówionej w koszcie całkowitym przekracza 30 procent. Znane mi opinie biegłych wskazują na to, że udział pobieranego ciepła przez elementy grzewcze nieopomiarowane w lokalach emitują ponad 50 procent całkowitego ciepła, co wskazuje na zasadność przyjmowania udziału kosztów wspólnych w wysokości co najmniej 70 procent kosztów zużycia całkowitego. Obecnie w opracowaniach jednostek naukowych zaleca się stosowanie podziału kosztów ogrzewania w proporcji 70/30 – 80/20 procent.”- pisze w swej opinii inż. Milczarek. Zatem jeśli opłata stała, niezależna od zużycia w cenie ciepła miałaby stanowić 70 lub 80 procent, to podzielniki natychmiast można wyrzucić do kosza. Cały ten chory system traci sens. Nie sposób tutaj przytoczyć w całości obu opinii biegłego, ale wykazał on wiele błędów i uchybień w sposobie rozliczania sępoleńskiego ciepła. Sąd Rejonowy w Tucholi postanowieniem z 9 października 2017 roku oddalił w całości powództwo wspólnoty mieszkaniowej przy ulicy Szkolnej.
„Zdaniem sądu złożone do akt obie opinie biegłego są w pełni wiarygodne, trafne, pełne, wyczerpujące, niezwykle szczegółowe, sporządzone przez fachowca, bezstronnego, nie zainteresowanego takim czy innym rozstrzygnięciem i nie mogły być wobec tego przez sąd pominięte.” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Wspólnota, zapewne za namową ZGK odwołała się od tego rozstrzygnięcia, ale znowu poniosła porażkę. Wyrokiem z 24 maja br. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy oddalił apelację utrzymując wyrok pierwszej instancji w mocy. Wyrok jest prawomocny.
Zwrot zamiast dopłaty
Sąd uznał, że jeśli we wspólnocie nie ma wewnętrznego regulaminu rozliczania ciepła, co jest bezdyskusyjne, to zgodnie z ustawą O własności lokali, mieszkanka bloku przy ulicy Szkolnej powinna być obciążona wydatkami za ciepło stosownie do swego udziału we wspólnocie, czyli 3 procent, w stosunku do ogółu wydatków. W myśl tego biegły wyliczył, że zamiast absurdalnej dopłaty należy się jej zwrot nadpłaty w kwocie 191,41 złotych.
To nie jedyne koszty, jakie w związku z tą sprawą poniesie wspólnota mieszkaniowa, czyli wszyscy sąsiedzi. Wspólnota w sądzie korzystała z zawodowego pełnomocnika, a sąd okręgowy zasądził jej 900 złotych z tytułu kosztów postępowania apelacyjnego. Czy to było potrzebne? Ukarano wspólnotę, a narozrabiał ZGK.
Czy będzie z tego nauka?
Czy komunalna spółka, której szefem jest burmistrz Stupałkowski, wyciągnie lekcję z sądowych wyroków? Czy przejdzie do porządku dziennego i dalej będzie łupiła swoich chlebodawców? Wniosek dla tych drugich jest prosty: Jeśli w waszej wspólnocie nie ma prawidłowo uchwalonego regulaminu rozliczania ciepła, to zapomnijcie o dopłatach. Najlepiej byłoby słynne podzielniki ciepła zdjąć z kaloryferów, ponieważ mieszkańcy łudzą się, że działają one jak liczniki, a tak nie jest. Taki system jest skomplikowany, budzi niepotrzebne emocje i konflikty. Ile razy do naszej redakcji przychodzili lokatorzy, którzy twierdzili, że cały dzień przebywają w jednym pomieszczeniu, a w pozostałych mają zakręcone grzejniki? Myśleli, że coś zaoszczędzą, a tymczasem mieli dopłaty. Po co ta cała zabawa?