Sępólno

ZTiU w finansowych tarapatach

Robert Lida, 18 czerwiec 2025, 09:38
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zakład Transportu i Usług w Sępólnie ubiegły rok zamknął stratą w wysokości 221.588 zł. Nie to jest jednak największym problemem komunalnej spółki. Największym problemem są zaległości wobec dostawców materiałów i usług. – Płynność finansowa spółki jest bardzo mocno zachwiana – mówi Dariusz Krakowiak, który od 1 lipca będzie kierował kolejnym zakładem nadzorując dwa inne. Na dobry początek spółka wystąpiła do gminy o poręczenie debetu w koncie oraz zabezpieczeń bankowych na kwotę 4.550.000 zł. Ten skandal, tuż po absolutorium burmistrza!
ZTiU w finansowych tarapatach

Od lewej: Jerzy Domek, Grzegorz Gliński, Dariusz Krakowiak

Czy dymisja prezesa Grzegorza Glińskiego była spowodowana wyłącznie względami osobistymi? Po tym, co usłyszeliśmy podczas czwartkowego posiedzenia komisji gospodarki komunalnej i porządku publicznego, mamy co do tego poważne wątpliwości. Jednym z punktów porządku obrad była informacja w sprawie funkcjonowania Zakładu Transportu i Usług w Sępólnie. Wzięli w niej udział: Grzegorz Gliński, który prezesem spółki jest do 30 czerwca, Dariusz Krakowiak, który na zasadzie kontraktu ma go zastąpić na czas bliżej nieokreślony, Jerzy Domek - członek rady nadzorczej spółki oraz burmistrz Waldemar Stupałkowski, który w imieniu mieszkańców pełni funkcję zgromadzenia wspólników spółki. Panowie już od początku mieli nietęgie miny, ale były ku temu powody. Na posiedzenie komisji zwołano również radnych, którzy nie są jej członkami. Po co? To wyjaśniło się dopiero na końcu posiedzenia. 
Na dobry początek prezes Gliński poinformował o wyniku finansowym spółki za ubiegły rok. Spółka zakończyła go stratą w wysokości 221.588 zł. Największe straty generuje wydział transportowy: minus 380 tys. zł oraz cmentarz komunalny minus 61 tys. zł. Zysk 217 tys. zł wypracował wydział budowlany i 2 tys. wydział usług komunalnych. Jeśli do tego dodamy straty z lat poprzednich, to robi się naprawdę nieciekawie. 
– Przez 8 lat, kiedy jestem w spółce, udało się zrobić bardzo dużo dla mieszkańców i dla samej spółki. Wybudowaliśmy wiele obiektów i dróg. Poczyniliśmy wiele inwestycji w spółce. Mogę powiedzieć, że przez te 8 lat kupiliśmy sprzęty za 3 miliony 100 tysięcy złotych. To walec drogowy, rozściełacz masy bitumicznej, koparki, autobusy. Dzięki temu mogliśmy rozszerzyć swoją działalność i samodzielnie realizować coraz większe inwestycje i zwiększać przychody. W 2017 roku mieliśmy przychód w wysokości 3 milionów, a w ciągu ostatnich dwóch lat na poziomie 16 milionów. Wymiana całego taboru autobusowego była konieczna. Gdybyśmy tego nie zrobili, to Inspekcja Transportu Drogowego zabroniłaby nam dalszej jazdy starymi autobusami, głównie ze względu na stan karoserii. W tej chwili sytuacja na rynku zwłaszcza usług budowlanych jest bardzo trudna. Borykamy się z problemami finansowymi. Można to rozwiązać, sprzedając zakupiony sprzęt i spłatę zobowiązań. To jednak nie jest żadne wyjście, ponieważ w takiej sytuacji wrócimy do punktu wyjścia. Dokonaliśmy już redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku mieliśmy 48 etatów, a w tej chwili jest ich 43. Prawie 90 procent przychodów spółki to roboty budowlane. Aktualnie front robót mamy zabezpieczony do końca października – mówił Grzegorz Gliński.
– My jako rada nadzorcza przez te wszystkie lata udzielaliśmy panu prezesowi votum zaufania. Zresztą to samo robili wspólnicy spółki. Obecnie spółka jest w trudnej sytuacji ekonomicznej. Jest wysoki poziom zobowiązań, ale te zobowiązania są płacone w miarę regularnie. Na szczęście nie ma jeszcze odsetek z tytułu nieterminowej spłaty tych zobowiązań – dodał Jerzy Domek.
– Sytuacja spółki jest trudna, ale wszystkie zadania gminy są wykonywane na bieżąco. Firma jest bez prezesa i tak nie może być. Było zbyt mało czasu, aby ogłosić konkurs i szukać nowego prezesa. W tej sytuacji uznałem, że najlepiej będzie powołać prezesa na kontrakt w osobie, która zna się na zarządzaniu podmiotem komunalnym. Dlatego do czasu znalezienia docelowego rozwiązania funkcję tę będzie pełnił prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej w Sępólnie. Uważam, że to jest najwłaściwsze rozwiązanie. Musimy robić wszystko, aby spółka dalej istniała. To nie podlega dyskusji – mówił Waldemar Stupałkowski.
– To nie była łatwa decyzja, podejmowanie odpowiedzialności za drugą spółkę. Jednak sytuacja jest nadzwyczajna. Dlatego zgodziłem się tymczasowo poprowadzić tę spółkę. Jej płynność finansowa jest bardzo mocno zachwiana. Już niedługo przedstawię państwu pewne rozwiązania, które pozwolą poprawić tę sytuację. Zrobię wszystko, aby pracownicy mieli pracę. Niestety, na pokrycie zobowiązań potrzeba czasu. Są straty za lata ubiegłe, jest strata za pierwszy kwartał tego roku. Zgodziłem się pomóc. Wykorzystam do tego całą moją wiedzę i doświadczenie. Od 23 lat pracuję w komunalce i pozwoliło mi to zdobyć takie doświadczenie – obiecywał Dariusz Krakowiak.
W wystąpieniach osób związanych ze spółką cały czas mówiono o zobowiązaniach bieżących spółki, czyli tych, które w głównej mierze dotyczą dostawców materiałów i usług. Konkretnej kwoty nie podano, a żaden z radnych nawet o to nie zapytał. Według naszej wiedzy są to milionowe kwoty. Niestety bierność sępoleńskich radnych, zwłaszcza tych z drużyny burmistrza, jest porażająca. Nikt nie spytał, skąd, dlaczego i zwłaszcza dlaczego tak późno o tym się dowiadują. Po prostu siedzieli, słuchali i nie reagowali. Tak jakby nic się nie stało. Jedynie radny Jacek Kapsa próbował pytać, ale był mało stanowczy. 
W tej sytuacji rodzi się również pytanie dotyczące funkcjonowania rady nadzorczej, która za swoją „pracę” bierze niemałe pieniądze. Przecież to ona ma czuwać nad funkcjonowaniem spółki, doradzać i reagować w razie problemów. Tymczasem przyszedł członek rady, powiedział, że jest źle i sobie poszedł. Po co taka rada? Wygnić ich stąd albo nie wypłacać wynagrodzenia. 
Dyskusji, której właściwie nie było, milcząco przysłuchiwała się skarbnik gminy. Anna Buchwald głos zabrała dopiero na końcu. 
– Spółka zwróciła się do gminy o poręczenie kredytu obrotowego, kredytu w debecie oraz poręczenie zabezpieczeń bankowych w celu poprawienia płynności finansowej. Chciałam państwa prosić o opinię w tej sprawie. Takie poręczenie jest tylko informacją dla banku podczas negocjacji ze spółką – wyjaśniła pani skarbnik.
Łączna kwota poręczeń ma dotyczyć kwoty 4 mln 550 tys. zł. Radni bez wahania wydali pozytywną opinię w tej sprawie.
Jak trwoga, to do rady, czyli do mieszkańców. Nikt nie podrapał się w głowę i nie zastanowił, czy funkcjonowanie spółki w takiej formie jest rozwiązaniem optymalnym. Nikt nie zapytał, dlaczego transport dzieci do szkół przynosi takie straty i czy przypadkiem to nie zasługa gminy. Przecież dowóz dzieci do szkół jest zadaniem własnym gminy, a nie spółki. 
O prezesie Grzegorzu Glińskim możemy powiedzieć dużo dobrego. Jego pracy na co dzień przypatrujemy się z dużym uznaniem. Dla wielu niewtajemniczonych obecna sytuacja może przypominać jego ucieczkę z tonącego okrętu. Naszym zdaniem Grzegorz Gliński jest ofiarą pewnej bardziej skomplikowanej sytuacji. 
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Rada Miejska w Sępólnie nie zgodziła się na budowę kościoła na...
- Nie chodzi o koncert, chodzi o spotkanie, o bycie razem -...
W sobotnie popołudnie na placu przy Wiejskim Ośrodku Kultury w...