Aby Radzim był Radzimiem, a nie Cebulowem
Życie w takich warunkach jest bardzo uciążliwe - nie można wywietrzyć mieszkania, wywiesić prania, a także wypocząć na świeżym powietrzu ani pospacerować nad jeziorem. Pragniemy, aby nasza miejscowość była taka jak niegdyś - z czystym powietrzem bez kup gnijącej cebuli, pachnąca bzem, lipą oraz kwiatami w przydomowych ogródkach mieszkańców. Zdajemy sobie sprawę z tego, że praca przy obieraniu cebuli podwyższa skromne budżety mieszkańców Radzimia. Prosimy odpowiednie instytucje, aby poważnie podeszły do sprawy i spowodowały, by nieczystości i odpady były wywożone na wysypisko śmieci, gdzie jest ich miejsce. Problem ten istnieje już kilka lat i do tej pory służby odwracają głowę w drugą stronę i udają, że nic się nie dzieje. Naszą wieś niejednokrotnie odwiedzają patrole policji, przedstawiciele władz gminy i sanepidu. Prosimy dokładniej przyjrzeć się sprawie i pomóc, by Radzim był Radzimiem, a nie „Cebulowem”.
Zaniepokojeni o swą przyszłość mieszkańcy Radzimia
Co prawda list nie jest podpisany, ale postanowiliśmy sprawdzić na miejscu, czy istnieje tutaj cebulowy problem. Dojeżdżając do Radzimia, w odległości kilkuset metrów już czuć charakterystyczny, kwaśny zapach. Trudno się dziwić. Co druga rodzina zajmuje się tutaj obieraniem cebuli. Skrzynki i worki z cebulą widać dosłownie wszędzie. Praca wre w szopkach, chlewikach, garażach, a przy sprzyjającej pogodzie po prostu przed domami. Nad wyciskającym łzy warzywem ślęczą dosłownie całe rodziny, od dziadka po wnuczka.
– Ta cebula to nasz chleb. Jak jest ładna i duża, to można zarobić 150 złotych tygodniowo – mówi jedna z pań obierających cebulę pod blokiem, siedząc w starym fotelu.
Po obraniu pozostają cebulowe łupiny. Co się z nimi dzieje? Niestety, lądują w krzakach, na polach, na działkach. Nawet nad brzegiem jeziora. To wszystko gnije i po prostu śmierdzi.
W poniedziałek na środku osiedla ustawiono przyczepę. Z wszystkich stron znoszono na nią cebulowe odpady. To wyglądało na jakieś wielkie sprzątanie.
– Tak sprzątamy. Mieliśmy kontrolę z sanepidu i dostaliśmy tydzień na zrobienie porządku. Zorganizowałam transport i będziemy to wywozić. Ludzie tutaj żyją z cebuli, sama się tym zajmuję. Jest nakaz, to musimy go wykonać– mówi sołtys Jolanta Podlewska.
Mieszkańcy Radzimia najbardziej boją się tego, że skoro sanepid zajął się odpadami, to może dobrać się do samych punktów obierania cebuli, a te, jakie są, każdy widzi.
– Na razie ustnie nakazaliśmy uprzątnięcie największego bałaganu. Przypatrujemy się tej sprawie. To nie chodzi o jednorazową akcję. Ten problem trzeba rozwiązać systemowo, na przyszłość. Trzeba zorganizować jakiś system odbioru i utylizacji odpadów. Musimy razem usiąść i coś wymyślić. Problem cebuli w Radzimiu to nie tylko smród czy odpady. To jest też problem społeczny, dlatego musimy uważać, aby nie wylać dziecka z kąpielą – mówi Elżbieta Estkowska, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Sępólnie.
No i nareszcie jakiś urzędnik przemówił ludzkim głosem. Mieszkańcy Radzimia uczciwie i ciężko dorabiają do marnych rent czy zasiłków. Dla wielu rodzin to jedyne źródło dochodu. Mogliby pójść do opieki społecznej, ale tego nie robią. Dlatego nie wolno tego niszczyć. Nie ulega jednak wątpliwości, że problem cebulowych odpadów trzeba jakoś rozwiązać. Nie wolno porzucać ich byle gdzie i byle jak.
– Jesteśmy tego świadomi. Może nawet trzeba będzie się zrzucić po parę złotych i zorganizować na stałe jakiś transport – mówi sołtys Radzimia.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.