Adrianowi z Mroczy nikt na świecie nie podskoczy
Adrian przyleciał na warszawskie lotnisko im. Chopina razem ze swoim bratem Tomkiem i Bartkiem Bonkiem oraz szkoleniowcami. Tam udzielili kilku wywiadów i pojechali do domów. Bartek do Ciechanowa, gdzie czeka na niego żona spodziewająca się dwóch córeczek, a bracia Zielińscy do Mroczy. Tam na stadionie miejskim wybudowano specjalne miasteczko olimpijskie ze sceną i ogromnym telebimem. Od godziny 18.00 zaczęły się gromadzić prawdziwe tłumy. Jeśli przyjąć, że Mrocza liczy ponad 4.300 mieszkańców, to co drugi przyszedł w czwartek witać Adriana Zielińskiego. Podróż z Warszawy znacznie się przeciągnęła, ale wszyscy cierpliwie czekali. W Nakle olimpijczycy przesiedli się do czarnego lincolna udostępnionego przez Wyższą Szkołę Gospodarki w Bydgoszczy, uczelnię, w której studiuje Adrian. Zresztą wśród oczekujących był jej kanclerz Krzysztof Sikora. Przejazd z Nakła do Mroczy pilotowało kilkudziesięciu motocyklistów
z okolicznych bractw motocyklowych. Na cześć mistrza w powietrze pofrunęło kilkaset gołębi, m.in. gołębie należące do Piotra Skalskiego, hodowcy, który ocalał z katastrofy hali wystawowej w Chorzowie. W powietrze uniosły się też balony i lampiony w barwach olimpijskich. Na scenie pojawiła się orkiestra wojskowa. Przed sceną ulokowano wszystkie największe stacje telewizyjne i kilkudziesięciu fotoreporterów. Około 21.00 długo oczekiwani goście pojawili się na miejscu. Adrian wysiadł z samochodu i po czerwonym dywanie przeszedł na scenę. Drogę oświetlały mu wybuchające race świetlne. Najpierw wpadł w objęcia wzruszonych rodziców. Oficjalnie Adriana i Tomka oraz ich trenera Jerzego Śliwińskiego powitał gospodarz gminy, burmistrz Leszek Klesiński oraz przewodniczący rady miejskiej Romuald Rosiński. Tłum co chwilę skandował: „Nikt na świecie nie podskoczy Adrianowi z Mroczy!” oraz śpiewał gromkie „Sto lat!”.
Miejscowy zespół „Mroczanki” przygotował nawet okolicznościową pieśń, której fragment brzmi: „Tu każdy młody czy stary podnosi ciężary. Trener Dominik rozkłada sztangi, otwiera drzwi. Kiedy ciężarowcy ćwiczą, to w Mroczy powietrze drży”.
– Panie burmistrzu, melduję, że twierdza Londyn została zdobyta – powiedział Henryk Szynal, prezes Tarpana Mrocza, współtwórca potęgi miejscowych ciężarów.
Sympatyczny pan Henio przypomniał, że do założenia tej sekcji namówił go Henryk Dueskau z Więcborka. Przez lata treningi odbywały się w starej hydroforni. Dziś Mrocza ma nowoczesny ośrodek przygotowań olimpijskich.
– Wiem, że kiedy walczyłem o medal, wy byliście tutaj ze mną. Nie mogłem wam sprawić zawodu i za to wszystko serdecznie dziękuję. Dziś z Tomkiem myślimy już o starcie w Rio i chcemy stamtąd przywieźć medale obaj – powiedział Adrian Zieliński prezentując swój medal.
W kolejce z kwiatami, upominkami i nagrodami dla mistrza ustawiła się długa kolejka ważnych i mniej ważnych osób. Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski podarował Adrianowi butelkę szampana. Takiego szampana, którego stawia się tylko najzacniejszym dyplomatom goszczącym w kraju nad Wisłą. Gratulacje mistrzowi olimpijskiemu złożyła również wojewoda Ewa Mes, radni sejmiku Lucyna Andrysiak, Silwana Oczkowska i Marek Witkowski oraz starosta nakielski Andrzej Kindermann.
Niestety, nie zauważyliśmy w tym tłumie człowieka, który powinien stanąć na pierwszym miejscu obok Adriana. Chodzi o jego pierwszego trenera i wychowawcę, Dominika Mikołajczaka. W żadnym z wywiadów czy materiałów telewizyjnych nie wspomina sie o tym szkoleniowcu, a to on najbardziej przysłużył się mroteckim ciężarom.
Ma mała Mrocza swojego bohatera. Miasteczko nad Rokitką takiego poruszenia na pewno nie przeszło w całej swej historii. Tysiące mieszkańców mają powody do dumy. Mistrz olimpijski wychował się między nimi i w tutejszym klubie osiągnął życiowy sukces.
*******************
Mieszkańcy Mroczy nie mogli się doczekać powitania Adriana Zielińskiego - mistrza olimpijskiego, powracającego do rodzinnego domu z Londynu via Warszawa i Nakło ze złotym medalem na piersiach.
Niestety, na spontanicznej uroczystości pojawiła się na scenie czereda polityków, głównie z PO. Gdy mistrz za własne pieniądze przygotowywał się do zdobycia tego medalu, nie było nikogo. Teraz jego osobisty sukces chce konsumować cała rzesza ojców. Gdyby znalazł się w sytuacji Marcina Dołęgi, byłby nikim. Dzięki własnemu uporowi jest wielki!
Sport jest pełen symboliki. Jedna z nich nakazuje, by nie wspinać się na scenę przeznaczoną dla mistrza, zwłaszcza tak wyjątkowego, jak Adrian Zieliński. W Mroczy tego nie uszanowano! Na scenie zabrakło miejsca dla jednego z twórców tego sukcesu - trenera Dominika Mikołajczyka.
Kilka miesięcy wcześniej wydział dyscypliny Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów wszczął przeciwko Adrianowi postępowanie za to, że przygotowania olimpijskie ułożył na własną rękę. Wściekłość działaczy spotęgowały wyjazdy na zgrupowania do Gruzji. Złośliwi mówią, że gdyby jeździł do Rosji, nikt nie odważyłby się tego kontestować.
– To, co zrobiłem, chyba było warte świeczki, jednak wisi nade mną komisja dyscyplinarna związku. Wygląda na to, że chcą mnie ukarać za złoty medal igrzysk. Może to nowy sposób nagradzania mistrzów olimpijskich – mówił Zieliński dziennikarzom.
(pp)
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.