Wreszcie coś ciekawego do przeczytania. Poproszę o jeszcze i z góry dziękuję.
Autostradą po niebie
Od razu przystąpiłem do pracy. Zagłębiając się w czeluście internetu, poznawałem stopniowo ciekawy, ale i trudny świat lotnictwa. I ku mojej radości rychło okazało się, że w swoich poszukiwaniach nie muszę polegać wyłącznie na sobie. Istnieje bowiem spora grupa ludzi, którzy z oglądania nieba uczynili swoje hobby. Jednym z nich jest Jakub Laska, przesympatyczny uczeń chojnickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Filomatów Chojnickich. Kuba jest planespotterem. Dla niego lotniczy slang, zwyczaje panujące w przestworzach - to pestka. Dlatego cieszę się, że zechciał pomóc mi w rozwikłaniu zagadek krajeńskiego nieba. Zatem od Kuby i jego pasji zacznijmy.
Na początek - planespotting
Kim jest planespotter (ang. plane– samolot,to spot– namierzać)? To osoba zajmująca się planespottingiem, czyli oglądaniem samolotów. Istnieją różne formy planespottingu- można obserwować samoloty na lotnisku i w trakcie lotu. Obserwacje te są często dokumentowane notatkami i zdjęciami. Szczególnie popularny i ciekawy jest RNAV spotting, polegający na oglądaniu i fotografowaniu samolotów będących na wysokości przelotowej, czyli na maksymalnym dla danego lotu pułapie. I właśnie tym zajmuje się Kuba - ponieważ mieszka w Chojnicach, nie podziwia samolotów na lotniskach (bo lotniska są za daleko), ale obserwuje je i fotografuje, gdy lecą. Teraz służy mu do tego porządna lustrzanka z podłączonym teleskopem, niemniej początki były toporne- zaczynał od zupełnym podstaw, czyli lornetki i robienia notatek. Zresztą niektórym spotterom i lustrzanki już nie wystarczają. Są tacy, którzy, korzystając ze zdobyczy techniki, dodatkowo nasłuchują odbywających się za pomocą radia rozmów pilotów z kontrolerami. Kuba nie odstaje od tej technicznej awangardy, gdyż jak sam przyznaje: – Ciekawi mnie język lotniczy. Oprócz planespottingu lubię w wolnych chwilach nasłuchiwać rozmów pilotów z wieżą kontroli lotów na Okęciu. Sami widzicie - trafił mi się ekspert!
Pytam Kubę wprost: – Nie szkoda na to dnia? – Nie szkoda – odpowiada. – Wręcz przeciwnie - jest to ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu. Kręci mnie w tym ta przeogromna różnorodność maszyn, począwszy od małych boeingów 737, a kończąc na ogromnych airbusach A380 czy transportowych antonowach 124. Fascynuje mnie również różnorodność linii lotniczych, nawet tych najbardziej egzotycznych jak choćby Korean Air czy Singapore Airlines. Rzeczywiście, coś w tym jest. Jednym podoba się, że nad głową lata im cały świat. Pobudza to ich wyobraźnię. Innych interesują same maszyny - ich kształty, osiągi, zastosowane technologie. Jeżeli spojrzy się na automaniaków ekscytujących się każdą śrubką w ferrari czy maserati, to zachwyty nad boeingami 747 czy airbusami A380 za 300 milionów dolarów też nie mogą dziwić. Dla przykładu - wspomniany airbus to gigant o wysokości 24, długości 73 i szerokości niemal 80 metrów. Jest tak duży, że na pokładach niektórych znalazło się miejsce na bar, restaurację, sklep wolnocłowy i kilkanaście prywatnych kabin z prysznicami SPA oraz łóżkami z masażem. Lot takim airbusem linii Emirates z Londynu do Doha (stolica Kataru) w pierwszej klasie to wydatek rzędu- bagatela- 21 tysięcy złotych. Samoloty zamieniają się w potężne liniowce, oferujące podróżnym komfort wcześniej dostępny tylko na statkach. I jak tu nad nimi nie cmoknąć z podziwu?
Planespotting narodził się w Anglii na przełomie XIX i XX wieku. Wiąże się on z jeszcze wcześniejszym trainspottingiem, czyli zwyczajem oglądania pociągów. Pierwsze pociągi, a później samoloty były cudami techniki; wynalazkami, które rewolucjonizowały życie i jak magnes przyciągały ludzi. Ale lokomotywy szybko stały się szeroko dostępne i przestały budzić sensację. Co innego samoloty, długo pozostające dobrem dla wybranych. Dlatego od początku XX wieku to planespotting zaczął – kosztem starszego trainspottingu- zyskiwać rzesze nowych entuzjastów.
Angielski wynalazek z czasem dotarł też do Polski. Jego szybki rozwój zatrzymał jednak wybuch II wojny światowej. Przez kolejne kilkadziesiąt lat spotterzy mieli bardzo pod górkę. Po wojnie dostęp do samolotów był znacznie ograniczony. Lotnisk pilnowano, a osoby fotografujące samolot mogły zostać uznane za szpiega. Poza tym brakowało map z drogami lotniczymi. Hobbystom pozostawały lornetka i notatnik. Dzięki nim można było tworzyć jakieś hipotezy- co, gdzie i kiedy lata.
Chociaż po 1989 roku Polska otworzyła się na Zachód, w tym na zachodnie standardy wolności i dostępu do informacji, renesans planespottingu nastąpił dopiero wraz z rozpowszechnieniem się internetu. Wiedza, zdobycie której wymagało kiedyś sporego trudu, w świecie wirtualnym stała się dostępna od ręki. Obecnie w sieci bez problemu znajdziemy mnóstwo informacji dotyczących cywilnego ruchu powietrznego, z mapami dróg lotniczych całego świata włącznie. Mało tego. Istnieją specjalne strony, takie jak www.flightradar24.com, które pokazują aktualną sytuację w powietrzu nad wybranym obszarem. Dzięki nim w każdej chwili możemy sprawdzić wysokość, prędkość, historię lotu i wiele innych danych na temat dowolnego samolotu tam wyświetlanego. I nie trzeba mieć do tego komputera, bo odpowiednie dodatki można już zainstalować sobie w telefonie komórkowym. A jeżeli nie potrafimy czegoś rozgryźć, też nic straconego- internet gwarantuje niesamowitą łatwość komunikacji. Wystarczy wejść na jedno z coraz liczniejszych forów poświęconych spottingowi, żeby doświadczeni spotterzy udzielili nam pomocy. Jeżeli dodamy do tego sprzęt, który pojawił się u nas w XXI wieku, pozwalający przeciętnemu zjadaczowi chleba na serio zabrać się za obserwację samolotów (cyfrówki, lunety, radia), łatwo zrozumieć, dlaczego akurat teraz liczba miłośników planespottingu (i ich aktywność) wzrasta. Dzięki rewolucji internetowej jego uprawianie stało się po prostu niesamowicie łatwe.
Trudności? Dobre zdjęcie i wojsko
Kiedyś - jak na polowaniu- samoloty się tropiło. I na tym, z braku sprzętu, polegała cała sztuka. Obecnie tropi za nas internet, a największym wyzwaniem, przed jakim stoją spotterzy, jest zrobienie dobrego zdjęcia. Jak wyjaśnia mój ekspert, nie jest to łatwe zadanie: – Wielu ludzi, jak np. ja, fotografuje przy użyciu teleskopu astronomicznego, do którego podłączają body aparatu typu lustrzanka. Szybko poruszające się maszyny oraz bardzo duże przybliżenie, jakie daje sprzęt optyczny, sprawiają, że bardzo łatwo o nieostre zdjęcie, na którym widać mało szczegółów samolotu. Dlatego kluczowa w tej dziedzinie fotografii jest stabilizacja i płynność w utrzymaniu samolotu w kadrze. Jest to dość trudna sztuka. Udane zdjęcie to zdjęcie ostre, z możliwie jak największą ilością szczegółów w zależności od możliwości sprzętu i umiejętności fotografa. Mówię tu o widocznym malowaniu, napisach na kadłubie czy stateczniku, a nawet oknach i drzwiach kabiny pasażerskiej. Jednak dla planespottera kwestie techniczne są tylko jednym z czynników decydujących o jakości zdjęcia. Równie ważne jest bowiem to, co się uwiecznia. Dlatego wyjątkowe miejsce w kolekcji Kuby zajmują fotografie, których zrobienia się nie spodziewał: – Niejednokrotnie zdarzało mi się fotografować zaskakujące i rzadkie maszyny, można powiedzieć rarytasy na skalę europejską. Mówię tu o boeingu należącym do USAF, którego złapałem w locie w ramach misji Open Skies. Kolejnym skarbem w mojej kolekcji jest boeing E-3 AWACS należący do Sił Powietrznych NATO. Warto też wspomnieć o niestandardowych przypadkach w lotnictwie. Zdarzało mi się fotografować przeloty awaryjne, np. samolot LOT-u po awarii szyby w kokpicie. W tym właśnie miejscu dodać należy, że najtrudniej wśród spotterów mają wielbiciele lotnictwa wojskowego. Na stronach takich jak flightradar24.com nie znajdzie się żadnych danych na temat aktywności sił powietrznych. Wojsko to zupełnie inna bajka. Mundurowi mają swoje przepisy, swoją kontrolę powietrzną, swoje drogi powietrzne. Widzieliście kiedyś czołg na ulicy? No właśnie. Dlatego nie oczekujcie myśliwców na trasach cywilnych. Oczywiście zapaleńcy mają sposoby, mniej lub bardziej skuteczne, na „rozgryzanie” lotnictwa wojskowego. Niemniej dla większości spotterów, w tym dla Kuby, spotkanie z maszyną wojskową jest rzadkim, nieoczekiwanym, a przez to cennym prezentem od losu. I ze względu na tę nieprzewidywalność w dalszych rozważaniach zajmiemy się tylko lotnictwem cywilnym.
Na dzisiaj starczy. Teraz wiecie już, czym zajmują się spotterzy. A już w następnym artykule, pod czujnym okiem Jakuba, przyjrzymy się wreszcie bliżej naszemu niebu. Zapraszam!
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.