Głodni ziemi
Dyrektor potwierdza, że zainteresowanie majątkiem wyraziła spółka Skarbu Państwa z Gajewa pod Malborkiem. Rolnicy czują się oszukani, ponieważ obiecywano, że prawie 500 hektarów zostanie podzielonych na mniejsze działki i sprzedane lub wydzierżawione na powiększenie ich rodzinnych gospodarstw. Spotkanie było bardzo emocjonalne, a dyrektor KOWR-u kręcił ile wlezie. Wydaje się, że decyzja została już podjęta w ministerialnych gabinetach. Zdaniem rolników to powrót do PGR-ów.
Grunty oraz budynki znajdujące się na terenie Obkasu i Orzełka były do tej pory dzierżawione przez spółkę Obrol kierowaną przez prezesa Bogdana Główczyńskiego. Dzierżawa wygasa z końcem października, a działający w imieniu Skarbu Państwa Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa odmówił dalszej dzierżawy. Podczas wiosennych zebrań wiejskich pracownicy KOWR-u poinformowali, że grunty zostaną podzielone na 10-20-hektarowe działki i posłużą na powiększenie gospodarstw miejscowych rolników. Wspólnie z Izbą Rolniczą dokonano wstępnego podziału gruntów, wytyczono drogi dojazdowe. Zdecydowano również, że 70 do 100 hektarów będzie stanowiło całość łącznie z budynkami. Tymczasem pojawiły się pogłoski, że majątek po Obrolu ma przejąć spółka Skarbu Państwa. Wokół sprawy zrobiło się głośno. Pogłoski dotarły również do przedstawicieli Izby Rolniczej, którzy w czwartek zaprosili do Kamienia dyrektora bydgoskiego oddziału KOWR-u Wojciecha Kędzię. W spotkaniu wziął również udział szef Izby Rolniczej w powiecie sępoleńskim Stanisław Drogoś oraz prezes struktur wojewódzkich tej organizacji Ryszard Kierzek. Liczba rolników, którzy przyszli na to spotkanie, świadczy o tym, jak istotny jest to problem, a przede wszystkim, jak duży głód ziemi występuje na naszym terenie.
– Nie mamy żadnych oficjalnych informacji. Mam nadzieję, że się dzisiaj czegoś dowiemy – powiedział nam przed spotkaniem Stanisław Drogoś.
– Żadna decyzja nie została podjęta. Przyznaję, że taki wniosek został do siedziby oddziału złożony przez spółkę Skarbu Państwa pozostającą w strukturach KOWR-u – potwierdził dyrektor Kędzia. W jego kolejnych wypowiedziach padała nazwa Gajewo pod Malborkiem, gdzie owa spółka ma mieć siedzibę. Niestety, w dalszej części dyrektor mówił już nie na temat, a właściwie wcielił się w rolę rzecznika rządu.
– To jest odtwarzanie naszego polskiego potencjału rolniczego. W obecnej sytuacji ziemia się degraduje. Niedawna Agencja Nieruchomości Rolnych to była patologia. Niestety, zarządzanie Obrolu tym majątkiem wygląda tragicznie. Szczególnie mam na myśli budynki. Z drugiej strony, po liczbie państwa na tym spotkaniu widzę, że zapotrzebowanie na grunty w tym rejonie jest bardzo duże – dodał dyrektor KOWR-u.
Dyrektor w swych wywodach próbował udowadniać, że dzierżawione grunty ulegają degradacji z powodu braku próchnicy. To z kolei ma być spowodowane brakiem nawożenia obornikiem. Jego zdaniem spółka Skarbu Państwa robiłaby to we właściwy sposób. Rolnicy obecni na sali poczuli się obrażeni.
– Czy pan przyjechał tutaj reaktywować PGR-y? – spytał jeden z rolników.
– Szanujmy siebie nawzajem. Pana pracownik wręcz namawiał rolników, aby zainteresowali się tą ziemią. Teraz czujemy się oszukani – powiedział burmistrz Wojciech Głomski, w końcu też rolnik.
– Byłem tutaj burmistrzem 37 lat. Znam każdą działkę. O czym my tutaj dyskutujemy? Nasi rolnicy też potrafią uprawiać ziemię. Oni muszą dostać tę ziemię. Bardzo pana proszę o przychylną decyzję – dodał Kazimierz Fiałkowski, kilka razy powtarzając zwrot ,,bardzo proszę”.
Była też wypowiedź, która świadczy o tym, że sprawy posunęły się już znacznie dalej niż nam się wydaje:
– Jestem pracownikiem Obrolu od 23 lat. Czy ktoś pomyślał co z nami – pracownikami? Wy będziecie mieli pracę, a co z nami? Ta firma chce nas przejąć i to na dobrych warunkach.
Atmosfera na sali z każdą chwilą gęstniała. Padło wiele emocjonalnych wypowiedzi, a dyrektor Kędzia swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami tylko ją podgrzewał. W końcu spasował.
– W przyszłym tygodniu wniosek spółki i wasz wniosek przedstawię na radzie społecznej KOWR-u. Jednak wszelkie decyzje podejmuje centrala, nie oddział terenowy – zakończył dyrektor Wojciech Kędzia.
Podczas wizyty w Więcborku minister Ardanowski powiedział, że podstawą polskiego rolnictwa mają być nadal gospodarstwa rodzinne. Jak one mają się rozwijać, kiedy wszelkimi sposobami ogranicza się im dostęp do ziemi, a przez to rozwój? Przecież już wszyscy wiedzą, że małe gospodarstwa nie przetrwają na rynku. Tymczasem pan minister chce wzmacniać państwowe spółki, co rolnikom jednoznacznie kojarzy się z reaktywacją PGR-ów.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.