Gra toczy się o duże pieniądze
Jest się o co bić
Najważniejsi samorządowcy szczebla gminnego i powiatowego oraz radni zobowiązani są do regularnego składania oświadczeń majątkowych. W dokumentach zawarte są informacje na temat stanu posiadania, aktualnych dochodów, wysokości otrzymywanych diet i wiele innych. Co roku poddajemy je wnikliwej analizie. Z ich treści wynika, że kandydaci biorący udział w tegorocznych wyborach samorządowych mają się o co bić. Na szczycie finansowej drabiny stoją burmistrzowie, starosta i wójt. Każdy z nich, z wyjątkiem burmistrza Więcborka, otrzymuje grubo ponad 10 tys zł brutto miesięcznie. Najwięcej, bo aż 146 tys. zł, zarobił w ubiegłym roku burmistrz Sępólna. Najmniej starosta Jarosław Tadych 110 tys. zł. Wiele osób ubiegających się o mandat radnego zasiadanie w radzie powiatu, radzie miejskiej lub radzie gminy traktuje jako dodatkowe, dobrze płatne zajęcie. W ciągu roku radni otrzymują diety wynoszące od 6 tys. zł do 11 tys. zł. Oczywiście najlepiej zarabiają przewodniczący rady od 14 tys. zł. do 17 tys. zł rocznie. Wysokość diety zależy od aktywności i uczestnictwa w posiedzeniach komisji. Tylko nieliczni pracę w radzie traktują jako misję i wyzwanie, chociaż nikt nie robi tego społecznie, ponieważ wszyscy dostają pieniądze. Ponadto mandat radnego daje wiele innych przywilejów, zwłaszcza w zakładzie pracy. Pracodawcy radnych muszą ich zwalniać na sesje i posiedzenia komisji oraz otaczać ich szczególną opieką.
Podwójne pieniądze dla komisji
Podczas tegorocznych wyborów samorządowych dojdzie do sytuacji bez precedensu. Ustawodawca wpadł na genialny pomysł powołania dodatkowych komisji. W każdym lokalu będą pracować bardzo liczne, najczęściej 9-osobowe komisje wyborcze odpowiedzialne za sprawne przeprowadzenie głosowania, a o godz. 21.00 po zamknięciu lokali zastąpią je kolejne 9-osobowe komisje odpowiedzialne za liczenie głosów.Ustawodawca założył, że ci pierwsi będą oszukiwać, a więc ktoś inny musi policzyć kartki. Nie ma jednak żadnej pewności, że ci drudzy nie będą oszukiwać. Każdy z członków komisji wyborczej otrzyma średnio 300 zł. Tylko w gminie Sępólno w 15 lokalach wyborczych będzie pracowało łącznie około 270 osób (normalnie byłoby ich o połowę mniej). Każda z tych osób otrzyma 300 zł lub więcej. W sumie w gminie Sępólno członkowie komisji zarobią w dniu wyborów na czysto 81 tys. zł. W skali powiatu będą to setki tysięcy złotych. Olbrzymie pieniądze. Tam, gdzie dojdzie do drugiej tury, koszty tegorocznych wyborów samorządowych będą jeszcze wyższe. W przededniu głosowania niewiele mówi się o pełnomocnikach wyborczych „pracujących” w każdej gminie. Są nimi urzędnicy z innych gmin mogący w ten sposób dorobić. To również nowe bardzo kosztowne rozwiązanie wymyślone na potrzeby tegorocznych wyborów.
Wybory samorządowe będą najdroższe w historii. Zarobią na nich przede wszystkim ci, którzy dorwą się do władzy. Burmistrzowie, starosta, wójt i zastępy mniej lub bardziej potrzebnych radnych przez kolejne lata będą drenować budżety. Najwięcej na tegoroczną kampanię wyborczą wydadzą kandydaci piastujący ważne stanowiska, ponieważ to oni mają najwięcej do stracenia. Dla niektórych wyborcza weryfikacja to być albo nie być.
Odpowiedzi na wszystkie ważne pytania poznamy na początku przyszłego tygodnia, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza opublikuje wyniki głosowania.
Już w niedzielę
Gorączka wyborcza, prowadząca w wielu przypadkach do olbrzymich problemów umysłowych, daje się zauważyć na profilach społecznościowych. Bo tak już jest w tym kraju, kompletnie pozbawionym demokracji, że na listach wyborczych mogą się znaleźć nawet kandydaci o skrajnych poglądach, postawach, charakterach, a nawet stanach umysłowych, o dewiacjach nie wspominając. O co chodzi? O bajdurzenie, potworne bajdurzenie obrażające wyborców, których niejeden kandydat ma po prostu w głębokim poważaniu. Przykład? Oto jeden z więcborskich kandydatów, nieistniejący poprawnie w żadnym środowisku społecznym, bredzi wpatrzony wyłącznie w siebie opasłego ile wlezie. Przed czterema laty było podobnie, a pomimo to skupił niebożę wokół paru naiwniaków. Jaki skutek? Taki sam, z jakim będziemy mieli do czynienia w najbliższą niedzielę. Wciskanie kitu, w postaci głoszonych głupot do kwadratu w przestrzeni internetowej oraz na wybiedzonych plakacikach, starczy na garstkę głosików. Lider więcborskiego komitetu kandydatów przedziwnych ciuła głosy od wielu lat z przerwą na skazanie. Dotąd nie nazbierał ich tyle, co niejeden kandydat na burmistrza w ciągu jednej tury. Jak to, przecież zna cztery „jenzyki”, „pozałatfjał” ogrom dróg i „mostuf”, głodnych ponakarmiał, a i spragnionych napoił. Nie tylko to, bo jak sam siebie podrzuca w niezliczonych przestrzeniach, jest po prostu filantropem - i basta! Bo jak się nie pracuje, to się ma.
Wieść z ostatniej chwili - „filantrop” został zablokowany na portalu Salon24.pl. Inni też wkrótce zaczną się szanować.
W Sępólnie również znalazłby się kandydat o zbliżonej „wrażliwości”, chociaż mierzący w nieco innym kierunku. Ongiś zasłynął on z tego, że dzwonił przejęty i napięty do Białego Domu (tak, tak, tego w USA), ostrzegając przed akcją Osama bin Ladena. Pech chciał, że nikt nie podniósł słuchawki, no i wieżowiec World Trade Center runął chłonąc blisko 3 tysiące ofiar. Wizjoner nie trafił dotąd na żadne łamy, ponieważ jest traktowany z olbrzymim przymrużeniem oka, a i na swój sposób wielce taktowny. Poza tym w tę mrożącą krew w żyłach tajemnicę wplótł nielicznych. Dla takich jak on z jego więcborskim odbiciem Internet jest prawdziwym zbawieniem, zwłaszcza teraz, w czasie nasilenia egzotyki związanej z rosnącymi każdego dnia marzeniami o zmiażdżeniu rywali w najbliższych wyborach. W gruncie rzeczy, może i jest komu do śmiechu? Jeśli tak, to głównie tym, którzy bez Internetu, gdzie głupota wygrywa z powagą a kłamstwo z prawdą, zwyczajnie obumierają.
Tegoroczne wybory samorządowe skupiły na listach sporo kandydatów. Myli się ten, kto sądzi, że mieliśmy do czynienia z masowym ciągiem do władzy. Owszem, są i tacy, bez względu na realne szanse, ale budowa komitetów, to przede wszystkim mozolna robota liderów.
Tradycyjnie silną grupę stworzyły lokalne struktury PSL. Partia rolników z Marszałkowskiej sukcesywnie zanika, do tego teraz cały ten Piechociński z mizernym szefem w kontekście nagrań z warszawskiej knajpy - obrzydliwe. To skażenie partyjniaków wcale nie musi się przekładać na całe ziemskie niwy. Na naszych fragmentach nie jest tak źle. Ludowcy ciągle sieją postrach we wszystkich gremiach wyborczych. I to jest zdrowe, a jednocześnie mobilizujące pozostałe komitety. W dalszym ciągu, chociaż już tylko w porywach, jednostką miary tak zwanych ludowców są często wymiętolone i obwieszone medalikami mundurki strażackie tudzież fartuchy gospodyń wiejskich. Trudno. Jak jest, tak jest, aby do przodu.
Liczebnie największą siłą dysponuje Prawo i Sprawiedliwość. Lokalni liderzy partii rządzącej połapali na listy 80 kandydatów. Część z nich to członkowie, reszta „świadczy usługi”. Jest w tych szeregach zwolenniczka czarnych marszów, z czego prezes Kaczyński jest pewnikiem średnio ukontentowany. Kandydatka Witkowskiego błyszczy w Internecie m.in. takim tekstami: „Przechodzę kryzys ekonomiczno-seksualny patrzę do portfela a tam chuj…” (pisownia oryginalna), albo - „Samica modliszki zabija samca zaraz po stosunku. I się potem dziewczyna nie martwi czy oddzwoni to, czy nie”. Dwa obrazki z takimi treściami tytułuje: „Grunt to znaleźć odpowiedni przykład do naśladowania”. Obok na zdjęciach malutkie, ewidentnie zgorszone dzieci, zapewne kandydatki Witkowskiego. Mądrość wynalazku miejscowego PiS z całą pewnością rozrajcuje wyborców, przez co lokalny lider Witkowski będzie wniebowzięty. PiS przed wyborami strasznie się podzielił. Przez redakcję przewinęło się sporo członków tego ugrupowania narzekających na Marka Witkowskiego. Tak, to ten, który zasłynął straszeniem naszej redakcji za publikację tekstu o zdobywaniu gruntów, którego jeszcze nie czytał. Po ośmieszającej Prawo i Sprawiedliwość akcji Witkowskiego w więcborskim Lasku Miejskim do naszej redakcji trafiały głosy oburzenia. – Jak to, przecież to dzięki waszej propagandzie ten facet został radnym wojewódzkim. – To dzięki waszym licznym i schlebiającym mu publikacjom niedoszły ksiądz ustawił się znakomicie – dało się słyszeć. Nie chcemy przypominać tego Witkowskiemu. Sam dobrze wie, jak często dreptał najkrótszymi ścieżkami na Kościuszki 15 w Sępólnie. Przestał, po wygraniu poprzednich wyborów, po których pozostawił po sobie niezapłaconą fakturę 069/11/2014 na kwotę 2250 zł. Odprowadziliśmy od niej 23% podatku VAT (517,50 zł). Sądziliśmy, że ów jegomość stanie na wysokości zadania i ureguluje zaległości. Niestety, zamiast tego, odsłonił swoje oblicze i zaczął nas atakować, tłumacząc w swoich gremiach, że to „bełkot”. Niedawno Witkowski gdzieś tam przekonywał, że za niegodziwości z PiS-u się po prostu leci. No to czekamy, kiedy ten gościu poleci. Ogłosimy to z przyjemnością.
Postawę Witkowskiego kontestują wpływowi działacze PiS w województwie. – Wobec takiego obrotu, można zaproponować głosowanie nie na Witkowskiego, a na Leszka Kaczyńskiego, który jest znany także w powiecie sępoleńskim – padły propozycje w rozmowach telefonicznych. Zatem zachęcamy. W wyborach do sejmiku nie głosujmy na Witkowskiego, lecz na Leszka Kaczyńskiego. To dobry, uczciwy człowiek pozbawiony mściwości.
Jakiś czas temu przeprowadziliśmy rozmowę z nowo wybranym przewodniczącym koła PiS w Więcborku. W Witkowskim się zagotowało. Niewiele czasu potrzebował, aby zniszczyć Romana Mroczkowskiego. No tak, bo to nie ten, który wspiera czarne marsze czy bluzga dookoła, jak baba z Internetu. Nie przypomina też pewnej niewielkiej niewiasty, uparcie pchającej się do każdej władzy, pomimo najmniejszych szans.
Platforma Obywatelska, łącząca siły z ekipą przecudnej urody kobitki paradującej z reguły w żółtym żakiecie, w powiecie nie błyszczy. Na skromnej liście przysiadło ledwie 26 kandydatów z mocnym akcentem na powiat. A co tam, jak już, to z grubej rury! W gminach udało się zebrać śladowe ilości. Do Rady Miejskiej w Więcborku nie wystartuje z tej listy nikt. Ma to miasteczko ugruntowane tradycje. Nie ma za to kandydata do sejmiku. Iwona Kozłowska odpuściła, bo wprawdzie dość późno, ale okazało się, że ex aequo, czyli dwóch pierwszych miejsc na jednej liście, ordynacja wyborcza nie przewiduje. Zbulwersowana ex posłanka odstąpiła lokatę facetowi z Tucholi, którego „w nagrodę” w Sępólnie nie popierają. Przypadek sponiewierania Kozłowskiej świetnie odsłania wybitnie demokratyczne ciągoty partii kierowanej przez Schetynę i jemu podobnych. Wylazły gęby pełne frazesów. Ten przykład autorytaryzmu powinien trafić choćby na biurko znanego europejskiego pijaczka, wymiotującego na Polskę co jakiś czas. Najlepiej z rana, jak będąc na kacu, choć coś jeszcze kuma.
Wiele do powiedzenia chce mieć bodaj najbardziej stabilne ugrupowanie - Przymierze Społeczne dla Krajny. Na 51-osobowej liście brakuje kandydatów do więcborskiej rady. Silna ekipa zamierza zasiąść w powiecie oraz w radach Sępólna i Kamienia. Kandydaci wspierają dwóch burmistrzów zmierzających do reelekcji. Tym razem przed nimi pięć lat, ale za to jedynie dwa razy. Czy obaj załapią się na poczciwe emerytury i zbliżą się wyczynem do „Pana na Kamieniu”? Złośliwi, ale i wnikliwi obserwatorzy burmistrzowskich gierek podkreślają, że zyskają na tym banki. Kredyty, na przykład samochodowe, gwarantowane wysokimi i bezpiecznymi pensjami, rozłożone na pięć lat jakby łatwiej się spłaca. To jest pewne, ale przecież włodarze mają rozmaite upodobania, którym w sukurs przychodzą kilometrówki, delegacje, no i te piedestały, na których człowiek, nawet nie umiejący zliczyć własnych dzieci, dopiero coś znaczy.
Lewica cierpi niedostatek. W zawsze silnie lewicowym Sępólnie, pełnym kiedyś milicjantów, ubeków, esbeków i najrozmaitszych kacyków, dzisiaj udaje się wyłonić ledwie kilkuosobową grupę kandydatów do powiatu i niewiele większą do rady miejskiej. Jaki przekrój? Rutyny z młodością i urokliwych kobiet dominujących nad mężczyznami. Ach, ma ta lewica niebezpieczne tendencje! Tylko trochę mniej kandydatów uciułało Sośno, gdzie wokół rutynowanej Wandy Gackowskiej zakręciło się sześć kobiet i trzech mężczyzn. Dadzą radę? Mówią, że panie Wanda i Krystyna, jak zwykle, nawet gdy zawierucha, poradzą sobie, stanowiąc skuteczną zaporę dla rozwydrzonej młodzieży. W Więcborku i Kamieniu lewica odpuściła. Czy na dobre? Pewnie nie, ale póki co kandydaci o lewicowych ciągotach i rodowodzie rozpierzchli się po innych komitetach.
Każda z gmin dysponuje jeszcze zastępami stroniącymi od partyjnych wcieleń. W Więcborku najwięcej do powiedzenia będzie miało ugrupowanie burmistrza Kuszewskiego - KWW Więcbork - Nasza Gmina. Starannie dobrany zespół ludzi, z gruntu funkcyjnych, może zagwarantować liście większościowy sukces. Takie same wizje wiązane są z reelekcją obecnego burmistrza. Niewielu spodziewało się, że zdoła on zbliżyć do siebie radnych, którzy w ostatnich wyborach robili mu ewidentnie koło „pióra”. Udało się, co może potwierdzać, że argumenty zbliżeniowe były nie do odrzucenia. W tym miejscu warto zauważyć, jak od wielu lat odczuwalne jest kruszenie wyborczej demokracji. Nie da się ukryć, że w każdej gminie są pewne sitwy, którym bliższe jest trwanie niż rozstanie. Słyszeliśmy o takich dziwactwach: – Chętnie wystartowałabym z PSL, ale boję się o swoją pracę w urzędzie. Mobbing, to prawdziwa zmora polskich samorządów, które poprzez oblegające je urzędnicze kliki psują Polskę oddolnie. Naszym zdaniem nie ma miejsca w poszczególnych radach dla urzędników. Przyglądamy się ich funkcjonowaniu na co dzień i widzimy, że towarzystwo często zamiast zasuwać w pacy na rzecz mieszkańców, żyje od sesji do sesji, od komisji do komisji i fruwaniem po rozmaitych stowarzyszeniach. Dzieje się to wszystko w ramach publicznych pieniędzy, a zowią się - społecznikami. Jednym słowem - urzędnicy do urzędów! W tej materii spore wyzwanie dla nowych burmistrzów i wójta, by wymagali od urzędników przede wszystkim skupienia na intensywnej pracy w swoich referatach.
Jeśli o włodarzach mowa, to rewolucji raczej nie będzie. W Sępólnie Waldemar Stupałkowski może być spokojny o reelekcje. Nie znaczy to wcale, że mamy do czynienia z cudotwórcą - absolutnie. Jednak żeby mu zagrozić i tamtejszemu kolesiostwu, nie wystarczy budzić się raz na cztery lata za pięć dwunasta. W Więcborku też jest kolesiostwo wchłaniające burmistrza. Trudno więc budować nowy i dobry wizerunek urzędu, co do którego funkcjonowania są nieustanne uwagi. Jeśli nie ma dystansu między burmistrzem a urzędnikami - nie ma i nie będzie dobrego imienia urzędu. W Kamieniu pozycja Wojciecha Głomskiego też wydaje się niezagrożona. Radny Aleksander Atamański to jednak bardzo wymagający rywal. Znakomity nauczyciel, społecznik, wychowawca inteligentnej młodzieży ma wiele do powiedzenia. Jeszcze cztery lata temu startował do rady wespół z Głomskim. Teraz ruszyli do boju oddzielnie. Jednym słowem, nad Kamionką zawsze jakiś „wiater powiewuje - ojo jojo jojo jojo”. W Sośnie namnożyło się kandydatów. Na zeszłorocznej nawałnicy, jaka przeszła nad gminą, zrodziła się opozycja. Ni stąd, ni zowąd w gminnych obiektach, oprócz organizowania pomocy, zaczęto knuć przeciwko wójtowi. Robiono to perfidnie, podstępnie z nastawieniem na medialną autoprezentację. Internet, lansujący mizernoty za friko, rozszalał się do granic przyzwoitości. I tak to na wierzchołku tragedii pojawili się rywale wójta Leszka Stroińskiego. Ruszyła kampania oczerniająca jego dorobek, poniżająca go medialnie. Jedna z takich fest kobitek, pewnie do spółki z mężem, wykorzystując umiejętności graficzne, rozpowszechniała w sieci plakat godzący w wójta. W ruch poszły donosy pisane na włodarza adresowane do naszej redakcji. Wedle jednego z nich piszący te słowa jest szwagrem Leszka Stroińskiego. Kurczę, nie wiedziałem, a żyję na tym świecie ładnych parę lat. Wobec tego, drogi szwagrze, przepraszam za niewiedzę, będę to wszystko nadrabiał z nawiązką. Co to ludziska nie potrafią. Okazuje się zatem, że nawałnica wyrządziła w gminie Sośno także ogromne szkody mentalne. Do głosu zaczęli dochodzić krzykacze. Sądzimy jednak, że reelekcja wójta ostudzi nastroje i stosunki społeczne wrócą do normy, a i spokój z kulturą powrócą na dobre.
Na temat kandydatów, układów i rozmaitych powiązań, zależności i uzależnień można by pisać bez końca. Atmosfera przedwyborcza zawsze bywała gorąca. Jednak to, co dzieje się obecnie, otwiera nowy rozdział. Jeśli napięcia mają prowadzić do JOW-ów, to świetnie, niech się dzieje ile wlezie. Jednak jeśli jest to zaczątek współczesnej walki o stołki, to naprawdę przed nami bieda.
Opowiadał mi ktoś z kręgów zbliżonych do jednego z komitetów, że popełnił błąd, ponieważ powinien wystartować do powiatu, a nie do gminy. Dlaczego? A bo tam więcej płacą – padła odpowiedź. No i mamy jasny przekaz, o co w tym wszystkim chodzi.
I na koniec coś, co wpasowuje się w prowincjonalną wyborczą kwintesencję. Jest poniedziałek, za parę minut północ. Nagle nocną ciszę przerywa telefon. Na wyświetlaczu Tarlachowa (to taka fikuśna urzędniczka ze starostwa, co to dawno nie powinna tam pracować). Przesuwam zieloną słuchawkę – cisza. Za chwilę dociera sms z jakimś zielonym rogowatym emotikonem. Natychmiast oddzwoniłem z pytaniem, dlaczego tak zwana urzędniczka starosty Tadycha sieje niepokój w środku nocy. Padła odpowiedź: – Ten numer przesłał mi Heniu Pawlina podając, że jest to jego aktualny kontakt – rzekła nocna Tarlachowa. Zapowiedziałem, że spotka ją za to jakaś przygoda, bo trafiła na kamień. Jest to kolejny przykład, jak odpowiedzialnie powinniśmy głosować. Naprawdę, głosujmy z dala od kolesiowskich ciągot i podpowiedzi. Jeśli ulegniemy namowom obecnych magików, przyklejonych często do wygodnych i sypiących kasą stołków, to takie telefony będą na porządku dziennym. To takie gierki przedwyborcze staną się po prostu normą. Póki co, panowie starostowie, zróbcie coś z tą „urzędniczką”. Nawarzyliście kwaśnego piwska, to je spijajcie.
Mimo wszystko, moimo tego, co dzieje się w starostwie i poszczególnych urzędach, idźmy na wybory, jak to kiedyś propaganda głosiła - gramialnie. Pogońmy łobuzów, wybierzmy najlepszych, a potem nieustannie ich kontrolujmy. Tylko tak Polska samorządem silna będzie.
Piotr Pankanin
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.