Felieton Radka Skórczewskiego

Grudzień

Radek Skórczewski, 04 grudzień 2025, 10:06
Średnia: 0.0 (0 głosów)
W zeszłym tygodniu prosili mnie w szpitalu, żebym trochę pomógł w dziale diagnostyki ultrasonograficznej. Koleżanka zachorowała, jest luka w obsadzie. No dobra… – Skorti.. zrób nam szluki... (Schluckecho, echokardiografia przezprzełykowa, w której wsuwa się małą sondę echokardiograficzną do przełyku w celu dokładnego badania struktur serca) – No dobra... A kiedy?
Grudzień
– No zaraz zamówimy pacjentów, tylko zostań i nie uciekaj do poradni.
 
Wjeżdża pierwsze łóżko z pacjentem. Przedstawiam się. Otyły pan Schmidt patrzy na mnie trochę przerażonym wzrokiem.
– A teraz znieczulimy gardło… siostra Nadia psika mu do gardła roztwór środka znieczulającego, lidokainy. 
– A to musi pan połknąć… pokazuje mu wąż endoskopu zakończony ruchomą sondą echokardiograficzną… siostra Nadia naciąga wprawnym ruchem ochronną długą prezerwatywę na endoskop i pokrywa go żelem ultrasonograficznym. Oczy pana Schmidta robią się coraz większe.
– Spokojnie... Niech pan zamknie oczy i pomyśli sobie, że jest pan na weinachtsmarkcie i musi pan połknąć kawałek bratwursta (grillowanej kiełbaski). To proste… Tylko taka różnica, że nie dostanie pan do picia grzańca…
– To co, łyka pan? Kiwa potakująco głową, wkładam mu jeszcze plastikowy ustnik pomiędzy zęby i stabilizuję go gumką wokół głowy, aby pacjent nie uszkodził mi czasami endoskopu. 
– No... teraz wyglada pan jak Hannibal Lector – rzucam… 
– No to jedziemy... Przyginam prawą ręką głowę pacjenta do jego klatki piersiowej, lewą wsuwam  nażelowany schlauch do gardła…. 
– Eins, zwei… Łykamy! … Lekki opór tylnej ściany gardła… ale wchodzi w miarę gładko i po chwili na ekranie monitora widzę już poszczególne elementy serducha…
– Piękne pan to zrobił – rzucam. 
– A teraz spokojnie oddychamy...
Przesuwam prawą rękę z głowy pacjenta na  panel sterujący endoskopu i zaczynam badanie. Koncentruję się na obrazie przed moimi oczami i po kolei robię potrzebne mi pomiary…
W tym czasie siostry tak naprawdę nie mają nic do roboty, bo ja nie wykonuję przy tym badaniu sedacji dożylnej i nie muszą nic kontrolować. Gadają o dupie Maryni. 
– A wybierasz się na jakiś jarmark do Berlina? (na samo to hasło robi mi się gęsia skórka, ale o tym kiedy indziej).
– Nie ma mowy! Widziałaś wczoraj ma RBB  (telewizja regionalna Berlin Berandenburg) reportaż o środkach bezpieczeństwa w Berlinie? Widziałaś, ile tego tam!? Prawie jak wjazd do amerykańskiej bazyw Afganistanie! Nie mam zamiaru stać w kolejce do kontroli osobistej i jeszcze płacić na bramkach za wejście na jarmark! Prędzej pojadę do Szczecina na weihnachtsmarkt!   
– No nie, Skortii?! - rzuca w moim kierunku. 
– U was nie ma tylu ciapatych co w Berlinie, no nie? I jest przecież bezpiecznie, no nie?
– A pewnie, zapraszam... Jest bezpiecznie, ale klocki Angeli  też u nas są. No bo przecież Berlin blisko.  A ja do Berlina nie pojadę. 
 
Kończę badanie. Jeszcze tylko spojrzenie na aortę z oceną blaszek miażdżycowych i wyciągam szlaucha przez ustnikz przełyku pana Schmidta. Kapiący śliną endoskop ląduje na rękach siostry Nadii. Pacjent głęboko oddycha przez usta.
– I co? Jak smakował bratwust w Berlinie? Kręci głową... 
– Scheiss mit Berlin… bełkocze (w dupie z Berlinem).
– Nie?... no to zapraszam do nas, do Szczecina.
 
Z roku na rok słyszę na jarmarku coraz więcej niemieckiego języka. Niemcy chętnie wybierają bożonarodzeniowy jarmarkw położonym blisko granicy Szczecinie. Niektórzy przyznają bez ogródek,  że głównym powodem jest poczucie bezpieczeństwa. Na wjazdach na każdyz placów ustawiono duże atrakcje uniemożliwiające dostanie się pojazdem na teren imprezy. One są pewnego rodzaju zaporami. Podobnie jak betonowe donice na końcach deptaków. Te atrakcje, a jednocześnie zapory to kilkunastometrowe konstrukcje: diabelski młyn, wiatrak oraz karuzela wenecka. Ceny też są niższe, i jeszcze jedno... Niemieccy turyści nie muszą nosić portfeli. Na każdym stoisku można płacić zbliżeniowo kartą lub telefonem. A na jarmarkach niemieckich nie jest to standardem. Niemieckie jarmarki bożonarodzeniowe, które co roku są atrakcją turystyczną i ważnym źródłem dochodów  dla lokalnych gospodarek, zmagają się z bezprecedensowymi kosztami bezpieczeństwa po serii atakóww ostatnich latach. Ogólnokrajowe badanie przeprowadzone przez  niemieckie Federalne Stowarzyszenie Marketingu Miast i Gmin wykazało, że koszty organizacji wydarzeń publicznych, w tym jarmarków bożonarodzeniowych, wzrosły w ciągu ostatnich trzech lat średnio o 44 procent. Niektóre miasta po prostu rezygnują z tego. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział, że rząd federalny nie może udzielić wsparcia, ponieważ obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa spoczywa na policji krajowej. Związek Miast i Gmin Niemieckich, reprezentujący 10 tys. jednostek samorządu, ostrzegł, że jeśli nie będzie dodatkowych dotacji, „organizatorzy mogą nie mieć innego wyjścia jak tylko przerzucić koszty na odwiedzających. Choć środki bezpieczeństwa zaostrzono po zamachu islamisty, który w 2016 r. wjechał skradzioną ciężarówką (po uprzednim zamordowaniu polskiego kierowcy) w jarmark  przy Kościele Pamięci  (Gedachtniskirche) w centrum Berlina, śmiertelny atak w Magdeburgu w grudniu ubiegłego roku ponownie zwrócił uwagę władz na konieczność zwiększonej ochrony wielowiekowych tradycji wraz z rozpoczęciem sezonu w Niemczech.  Do kolejnego śmiertelnego ataku z użyciem samochodu doszło w Monachium w lutym 2025 r.W marcu samochód został użyty do wjechania w tłum w Mannheim w Zachodnich Niemczech.
„Wymogi bezpieczeństwa stały się coraz bardziej rygorystyczne” – powiedział agencji Reutera David Russ, szef jarmarku na berlińskim Gendarmenmarkt, który ustawił duże betonowe blokady, punkty kontrolne przy wejściach, monitoring wizyjnyi przeszkoloną ochronę. Berliński jarmark wprowadził też opłatę w wysokości 2 euro za wejście.
Czasami wyglada to kuriozalnie. Potężne betonowe bloki ustawione wokół jarmarku bożonarodzeniowego na placu Poczdamskim - „Potsdamer Platz” - w Berlinie przypominają niemalże smocze zęby na linii Zygfryda. Tylko tym razem nie mają chronić przed alianckimi czołgami, ale  przed muzułmanami, którzy przed spotkaniem z 72 dziewicami  (skąd oni wezmą tyle dziewic?) w raju zechcą  rozjechać i posłać do piekła kilkunastu niewiernych. A taki jarmark bożonarodzeniowy w Augsburgu znajduje się na trasie przejazdu tramwajów, dlatego co 7 minut pracownicy specjalną maszyną muszą podnosić i odsuwać  blokujące słupki. Cyrk. Podobna sytuacja ma miejsce też we Frankfurcie nad Menem.  W hanzeatyckim Bremen poszli po rozum do głowy i trasę zablokowali uchylaną na bok stalową bramką wymagającą obsługi tylko dwóch osób, co oznacza oczywiście niższe koszty. 
 
Ja nie jeżdzę już na jarmarki do Niemiec. Mnie i moją rodzinę od spotkania na Breitscheiderplatz w Berlinie 19 grudnia 2016 roku ze zderzakiem kierowanej przez Anisa Amriego ciężarówki dzieliły równe 24 godziny...
 
Żyjemy w jednym z najbezpieczniejszych krajów Europy. Nie dajmy tego spieprzyć politykom. 
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Pomysł zrodził się w naszej redakcji. Utrwalony został na mocno...
Rolnicy z całej Polski, także z terenu powiatu sępoleńskiego,...
Dwa ostatnie dni ubiegłego tygodnia kilkudziesięciu urzędników z...