Felieton Radka Skórczewskiego

Jak zostałem nazistą

Radek Skórczewski, 24 lipiec 2025, 11:30
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Odkąd wróciłem z Gruzji, Ricardo patrzy na mnie tak jakoś inaczej. Nie zagaduje, nie rzuca swoich latynoskich kawałów, tak łypie na mnie z ukosa. Czy ja mu coś zrobiłem? Uraziłem jego ego (a mimo mikrej postury jest ono dość duże) czy co?
Jak zostałem nazistą
Spaprany wychodzę z sali operacyjnej. Implantacja blachy (w języku potocznym tak mówimy na rozrusznik) przeciągnęła się do 3 godzin i na dodatek ponownie wysiadła klimatyzacja. Musiałem kilkakrotnie punktować żyłę podobojczykową, żeby wsunąć elektrodę do serducha... Dziadek miał jakąś pogiętą anatomię naczyń... Wyrzucam sterylny fartuch do kosza łącznie z rękawiczkami, idę się umyć i przebrać. Łyk zimnej wody. Uff... Zrzucam kilogramy ołowianego fartucha ochronnego (pracujemy ciągle w promieniach rentgena) i próbuję zdjąć zielone chirurgiczne ubranko. Spodnie i koszula są całe mokre, przykleiły się do ciała. Udaje mi się je odkleić i w końcu zdjąć. Brrrr. Można wyżymać. Na prysznic nie mam czasu, bo przekroczyłem mój standardowy limit czasowy na implantację rozrusznika i mam jeszcze kupę roboty na oddziale, więc zakładam nowe spodnie i sięgam po mój łańcuszek z krzyżykiem. Zapinam. 
Otwierają się drzwi i wpada do przebieralni Ricardo. Jest kolejny na planie zabiegów. Odwracam się i mój krzyżyk ląduje na wysokości jego oczu. Ricardo jest niski, Bozia poskąpiła mu wzrostu. Jego oczy są na wysokości biustu większości kobiet, ma to swoje plusy, jak na przykład w tańcu przytulańcu, ale w realu raczej jest to czynnik negatywny. 
Gapi się w moją klatę... A konkretnie w jej środek. Eeee... Już sam nie wiem... czyżbym był w jego typie? Jest kryptohomisiem? A może bi... a może gender, a może... Kurde, w tym kraju jest już tyle płci, że można się pogubić. 
Zapowietrza się. Chyba mus się zbiera na wyznanie... czekam...
– Skorti, powiedz prawdę... Patrzy mi w oczy. Oooho... myślę... zaraz będzie ciekawie.
– Czy ty jesteś nazistą? Powietrze uciekło z Ricarda, wypluł to wreszcie.
– Że jak? - zamurowało mnie, moje oczy muszą mieć chyba wielkość spodków od filiżanki.
– Że co??? Ricardo, ja zawsze stoję po prawej stronie mocy, ale czemu od razu nazi?
– Ale ty nosisz krzyż nazistowski!
– He? - mój wyraz twarzy musi być raczej jednym z tych głupich... gonitwa myśli... Mam!!!
– Roberto!!! To nie jest krzyż hitlerowski, to krzyż gruziński!!! Są podobne!
Na twarzy Roberta pojawia się wielki uśmiech w kształcie banana Chiquity i spływa wyraz ulgi. 
– Bo ja myślałem, że jesteś nazistą...
– Roberto, to, że nie trawię lewactwa, nie znaczy, że jestem nazistą... A ten krzyż… jest gruziński, kupiłem w sklepiku koło katedry w Mestii. Chrześcijaństwo w Gruzji jest od IV wieku, starsze niż nasza Europa. 
– Uff, bo ja myślałem…
Znów jest wszystko in Ordnung i znowu jesteśmy przyjaciółmi.
Zawsze noszę krzyż na łańcuszku, kolekcjonuję krzyżyki. Trzymam je w specjalnym woreczku. Raz noszę taki, raz inny. Przywożę je z wyjazdów. Za najpiękniejsze uważam jerozolimski i armeński, zwany chaczkarem. Tymczasem to, co mi dyndało na szyi, to tak zwany krzyż z Bolnisi. Ten gruziński krzyż jest bardzo charakterystyczny, często czarny, faktycznie podobny do niemieckiego żelaznego krzyża z czasów kajzerowskich. Nie zwróciłem na to uwagi, ale Roberto... już tak. Krzyż z Bolnisi jest szeroko rozpowszechniony w gruzińskim chrześcijaństwie. Nazwę zawdzięcza katedrze w Bolnisi z V wieku, na której ścianach zachowały się najstarsze inskrypcje starego typu pisma gruzińskiego oraz właśnie ów krzyż, który stał się jednym z dwóch (obok krzyża św. Nino o opadających ramionach) charakterystycznych dla Gruzji krzyży. Tak się składa, iż Ricardo nie był jedyną osobą, której musiałem się tłumaczyć.
W Gruzji byłem z plecakiem w 2011 roku, 3 lata po tzw. 5-dniowej wojnie gruzińsko-rosyjskiej. Widać było takie parcie w kierunku Zachodu, wśród całej tej pozostałej infrastruktury postsowieckiej wyskakiwało wiele projektów architektonicznych wzorowanych na tzw. Zachodzie. Najbardziej widać to było w stolicy. Policja jeździła amerykańskimi samochodami, sygnały policyjne były wzorowane na amerykańskich, policjanci, których napotkałem, wszyscy mówili po angielsku. Słabo, ale można się było porozumieć. Posterunki policji miały szklane ściany, aby można było widzieć policjantów przy pracy. Za poprzedniego prezydenta Szewardnadze to właśnie posterunki milicji były gniazdami korupcji. W pamięci Gruzinów pozostało wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w gronie prezydentów Ukrainy, Łotwy, Estonii i Litwy przed Parlamentem Gruzji przy Alei Rustawelego. Jakże prorocze były to słowa. Lechu jest nadal uznawany w Gruzji za bohatera. W centrum Tibilisi ma swoją ulicę. W stolicy naszego kraju, w Warszawie już nie. Powtórnie zmieniono ulicę jego imienia na Aleję Armii Ludowej, militarnej przybudówki PPR, partii polskich komunistów.
Lech Kaczyński zrobił, niestety, jeden błąd. Dzięki jego wstawiennictwu Gruzinom ułatwiono podróże do Europy. Obywatele Gruzji posiadający paszporty biometryczne mogą podróżować do Unii Europejskiej (w tym Polski) bez wizy na pobyty krótkoterminowe, zazwyczaj do 90 dni w ciągu każdego 180-dniowego okresu. Przyjeżdzają... I nikt tego nie kontroluje. Wykorzystują to nagminnie i... popełniają przestępstwa. Niestety. W 2024 roku deportowaliśmy ponad 2,5 tys. gruzińskich przestępców, natomiast już w I półroczu 2025 r. deportowaliśmy 878 osób pochodzenia gruzińskiego. Podobny problem z nimi jest też w Niemczech. 
 
Z prasy
Na konferencji prasowej kanclerz Niemiec Merz powiedział, że wynik wyborów na prezydenta Rzeczpospolitej mu nie pasuje. No cóż. Zero zaskoczenia. Dlaczego? Z punktu widzenia władz Niemiec najlepiej jest, jak w Polsce władzę sprawują osoby, które nie będą sprawiać problemów Niemcom w realizacji swoich celów politycznych. Jest to normalna rzecz w polityce, że państwa dążą do tego, aby w innych państwach u władzy byli politycy, którzy nie robią problemów i są ugodowi. Za to z punktu widzenia własnych interesów musimy podejmować działania, które będą stawiały na pierwszym miejscu ochronę naszych interesów. Dla Merza i jego rządu obecnie bardzo ważne jest, aby w Polsce rządziła ekipa, która nie będzie sprawiać mu problemów w realizacji niemieckich interesów. A wybór Karola Nawrockiego na urząd prezydenta RP komplikuje te sprawy.
 
moz.de
Piszę ten tekst w piątek. Jutro Niemcy we Frankfurcie nad Ordą mają protestować przeciwko polskim kontrolom na granicy z Niemcami. Organizatorzy zapowiadają udział około 400 osób. Protest odbywa się przeciwko ograniczeniom wprowadzonym przez Polskę ws. swobody przemieszczania się przez granicę, co powoduje utrudnienia w ruchu towarowym i w dojazdach pracowników z Polski do Niemiec, co negatywnie ma wpływać na sytuację gospodarczą Berlina i Brandenburgii i prowadzi do strat finansowych. Demonstrację organizuje niemiecka partia Volt Europa. 
Ale jak od kilkunastu miesięcy Niemcy niezgodnie z prawem unijnym prowadzą kontrolę graniczną na granicy z Polską, co uderza w polską gospodarkę, to jakoś ta partia, która ponoć chce wprowadzać równość w całej Unii Europejskiej dla wszystkich na każdym polu, nie organizowała protestów... Eh, te europejskie standardy.
 
Polski Urząd ds. Cudzoziemców ujawnił dane za rok 2024 dotyczące kosztów utrzymania i opieki wydane na cudzoziemców. 
1. Koszty leczenia cudzoziemców, w tym leczenie szpitalne, analizy, badania, szczepienia: 43 707 075 zł
2. Pomoc socjalna wypłacana w formie pieniężnej: 36 635 392 zł
3. Koszty wyżywienia cudzoziemców systemem zleconym (catering): 2 693 079 zł - a wiecie, że byle czego nie jedzą... Muzułmanin nie zje schabowego.
4. Koszty pobytu w ośrodku otwartym - 3 738,09 zł (osoba) miesięcznie. Część cudzoziemców ucieka z tych ośrodków po nabraniu sił i udaje się dalej na zachód. W 2024 r. takich osób, które dały dyla, było 3002. 
 
A tak z innej bajki. Rozmawiałem z przyjacielem, którego kuzynka mieszka od lat w zachodnich Niemczech. Jej dzieci chodzą tam do szkoły podstawowej. Została wezwana przez dyrekcję na rozmowę. Otóż grupa matek z klasy jej córki oskarżyła ją o nieetyczne zachowanie. Okazało się, iż na festyn klasowy zorganizowany w szkole przyniosła kabanosy Tarczyńskiego i nie powiedziała nikomu, iż tam jest też wieprzowina! A oni jedli! A zresztą... Znam stołówkę w pewnym szpitalu, gdzie swego czasu potrawy były oznaczane sylwetkami zwierzątek, to kurka, to krówka, to rybka, to świnka, był i brokuł. Tak, aby inżynier wiedział, co jest haram (niedozwolone dla muzułmanów), a co halal (dozwolone). Bo przecież to, co jest napisane w jadłospisie, nie zrozumieją... no chyba, że będzie po arabsku.
 
Komentarze do artykułu
Dodaj komentarz
Najczęściej czytane
W Więcborku odbył się niecodzienny ślub. Przed ołtarzem...
A więc jednak szowinizm. Tego, co wydarzyło się w trakcie meczu 22....
– Kilka tygodni temu pisaliście o apelu samorządowców w sprawie...
Najwyżej oceniane
Pomysł zrodził się w naszej redakcji. Utrwalony został na mocno...
Rolnicy z całej Polski, także z terenu powiatu sępoleńskiego,...
Dwa ostatnie dni ubiegłego tygodnia kilkudziesięciu urzędników z...