Księdza chcieli wywieźć na taczce
Mieszkańcy wsi podzielili się na dwa obozy. Jedni ganią proboszcza i wikarego za ich zachowanie, a drudzy ich bronią. O co chodzi?
Na jednej z niedzielnych mszy w miejscowym kościółku, bardzo urokliwym i zadbanym, pojawiła się kilkunastoosobowa grupa dzieci z domu dziecka, który od niedawna funkcjonuje w Małej Cerkwicy. Dzieci były z opiekunami. W czasie mszy wdrapały się na chór i, jak to dzieci, trochę rozrabiały, zakłócając modlitewne skupienie wiernych i młodego wikarego z Kamienia, księdza Rafała.
– Kapłan zwrócił uwagę nowym parafianom i sugerował, aby zeszli na dół. Ksiądz jest bardzo uduchowiony i widocznie mu to przeszkadzało w sprawowaniu liturgii – mówi jeden z uczestników mszy.
– Po jej zakończeniu do duchownego podeszła emerytowana dyrektorka szkoły, a za nią jej mąż. Mężczyzna wykrzykiwał, że za takie zachowanie księdza trzeba wywieźć na taczce – dodaje inny parafianin.
Część osób zachowanie księdza odebrało tak, jakby dzieci z domu dziecka chciał wygnać ze świątyni. Jest też inny punkt widzenia, który reprezentuje na przykład sołtys Małej Cerkwicy.
– Odebrałem to jako troskę księdza o te dzieci. Jest nawet zalecenie straży pożarnej, aby dzieci nie wchodziły na chór. Fakt, drzwi były otwarte i nie było żadnego ostrzeżenia. Teraz to naprawiliśmy. Uważam, że to całe zamieszanie było niepotrzebne – mówi Jarosław Dobek.
Ten incydent znalazł też swoje odbicie w wystąpieniu proboszcza Edwina Sołtysiaka na jednej z kolejnych mszy. Padł wówczas zarzut, że wychowawcy byli poza kościołem, co zdaniem pracowników placówki w Małej Cerkwicy nie było prawdą. Jak na lokalne warunki, zrobiło się spore zamieszanie.
– Jak ksiądz mógł wyganiać dzieci z kościoła? – pyta nasz rozmówca telefoniczny.
Czy ksiądz wyganiał dzieci z kościoła, czy tylko zwracał im uwagę? Tego nie wiemy. Nie było nas tam. Na pewno doszło do sporego nieporozumienia. Wszelkie wątpliwości miało rozwiązać spotkanie dyrektora domu dziecka z proboszczem kamieńskiej parafii.
– Doszło do takiego spotkania na naszą prośbę. Trwało około godziny. Rozmowa z księdzem proboszczem do łatwych nie należy, ale myślę, że wiele sobie wyjaśniliśmy. Rodzice przez wiele lat nie potrafią nauczyć swoich dzieci właściwego zachowania w kościele. My mieliśmy to zrobić
w kilka dni? Ksiądz proboszcz przyjął nasze uwagi i ma nadzieję na dobrą współpracę, a nie wzajemne złośliwości – mówi dyrektor Beata Lida.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.