Muszą, ale nie chcą
O tej sprawie pisaliśmy na początku września. O spotkanie poprosili nas mieszkańcy Orzełka. Chodziło o budynek po rodzinie Kwasigrochów, który znalazł się w zasobach mieszkaniowych gminy. Zaraz po uregulowaniu spraw własnościowych pojawiła się w nim ekipa remontowa zakładu gospodarki komunalnej. Sołtys Irena Steinborn zupełnie przypadkowo dowiedziała się, że budynek jest szykowany dla rodziny wieloosobowej, która obecnie mieszka w Dużej Cerkwicy. Wieść o tym rozniosła się bardzo szybko i wśród mieszkańców podniósł się bunt. Do burmistrza wystosowano pismo protestacyjne. ,,Będzie to już trzecie mieszkanie, które tej rodzinie daje gmina, a które podzieli los poprzednich. Przy takich najemcach budynek dalej będzie straszył bałaganem i chwastami. Kilka lat temu w Orzełku przeznaczono już jedno mieszkanie na mieszkanie socjalne. Czy nasza wieś jest jedyną, w której kumuluje się problematycznych mieszkańców całej gminy? Nieruchomość położona w Orzełku winna być przeznaczona dla mieszkańców naszej wsi. U nas też są rodziny borykające się z problemami mieszkaniowymi” - pisali mieszkańcy do burmistrza Głomskiego. Burmistrz niewzruszony tym głosem odpisał: ,,Dom należy do gminnego zasobu mieszkaniowego. Planuje się go przeznaczyć dla rodziny wieloosobowej, która zamieszkuje lokal, w stosunku do którego powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wydał decyzję o złym stanie technicznym i stwierdził, że dalsze jego zamieszkiwanie stanowi zagrożenie dla mieszkańców”.
Dom w Orzełku cały czas remontowano, ale sprawa na kilka miesięcy przycichła. Pismem z 9 grudnia burmistrz Kamienia nakazał opróżnienie w całości budynku mieszkalnego w Dużej Cerkwicy nr 60 w terminie do 15 grudnia br. i przeniesienie jego lokatorów do lokalu nr 64 w Orzełku. W tym samym piśmie Wojciech Głomski powołuje się na decyzję powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Sępólnie, jednocześnie deklarując pokrycie kosztów przeprowadzki i pomoc przy transporcie dobytku.
– My się stąd nie ruszymy. Mieszkamy tutaj tyle lat. To nieprawda, że ten budynek się wali. To stary, solidny dom z czerwonej cegły. Te kilka pęknięć jest od trzydziestu lat i nic się nie dzieje. Wystarczy mały remont i można dalej mieszkać. W Orzełku jest 40 metrów. Gdzie my się tam w siedem osób pomieścimy? – mówi Krystyna Wiesse, która z rodziną ma się przenieść do Orzełka.
Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Głównym najemcą budynku o powierzchni o około 120 metrów kwadratowych w Dużej Cerkwicy jest pani Genowefa Rach. Krystyna Wiesse jest jej córką i zamieszkuje w tym samym budynku z mężem i dziećmi. Pani Krystyna jest zameldowana w Dużej Cerkwicy, a jej mąż nie.
Krystyna Wiesse odwołała się od decyzji burmistrza nakazującej opuszczenie domu i przeprowadzkę do Orzełka. W swoim piśmie wskazuje, że jej rodzinie należy się lokal zamienny, ale o powierzchni 10 metrów kwadratowych na osobę. Odwołała się również od decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, zarzucając mu naruszenie przepisów obowiązującego prawa, m.in. poprzez brak przeprowadzenia wszelkich niezbędnych dowodów celem ustalenia, czy rzeczywiście budynek położony w Dużej Cerkwicy grozi zawaleniem.
– Poza panem Kucharskim z nadzoru budowlanego nikogo tu nie było – mówi pani Wiesse.
Jedna rzecz nam się w tej historii nie zgadza. W artykule z 1 września br. ,,Mieszkańcy Orzełka protestują”, który ukazał się na naszych łamach, burmistrz Kamienia stwierdza, że jest w posiadaniu decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego mówiącej o groźbie zawalenia budynku w Dużej Cerkwicy. Tymczasem taka decyzja została wydana dopiero 5 grudnia, czyli kilkanaście dni temu. Postępowanie administracyjne w tej sprawie zostało wszczęte na wniosek gminy przez nadzór budowlany 25 października br. W takim razie o jakiej decyzji mówił burmistrz? Postanowieniem z 3 listopada nadzór budowlany nakazał gminie dostarczenie ekspertyzy technicznego stanu budynku w Dużej Cerkwicy. Ekspertyza taka została dostarczona 2 tygodnie później. Sporządził ją inż. Eugeniusz Schulz z Charzykowych. Wynika z niej, że na skutek zbyt płytkiego i słabego fundamentowania oraz innych czynników stan techniczny jest zły i zagraża bezpieczeństwu użytkowania. Stopień zużycia budynku określono na 85 proc. Taki stopień zużycia z ekonomicznego punktu widzenia zdaniem autora sugeruje rozbiórkę i bezwzględnie zobowiązuje właściciela do zaprzestania użytkowania budynku.
Sytuacja na dziś wygląda tak: Genowefa Rach przeprowadziła się do Orzełka. Rodzina Wiesse pozostała w Dużej Cerkwicy i nie zamierza się stamtąd ruszać. W ruch poszła machina odwoławcza.
– Przygotowaliśmy dla nich dom w Orzełku, wydaliśmy kupę pieniędzy. Remont domu w Cerkwicy byłby wielokrotnie droższy i na to nas nie stać. Co będzie, jeśli ten dom się zawali i komuś coś się stanie? To ja jako burmistrz pójdę siedzieć. Jeśli nie opuszczą dobrowolnie budynku, to ich wyeksmitujemy – mówi burmistrz Wojciech Głomski.
Już kilka miesięcy temu na spotkaniu w Orzełku mówiono nam o plotce, że dom w Cerkwicy ma być opróżniony, ponieważ jest kupiec na tę nieruchomość. Miejsce jest rzeczywiście atrakcyjne. Działka położona jest na skraju lasu, dobra droga, blisko do jeziora.
– To nieprawda, że szykuję to dla kogoś konkretnego – broni się Wojciech Głomski.
Co się stanie z budynkiem, skoro gmina nie chce go remontować?
– Jeśli znajdzie się kupiec, to chętnie sprzedamy – odpowiada burmistrz Kamienia.
* * *
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia energetyka odcięła prąd w budynku w Dużej Cerkwicy. Rodzina Wiesse święta i Nowy Rok spędziła przy świecach. Czy tak dalej da się żyć?
– Umowa z energetyką była na panią Genowefę, a ona teraz mieszka w Orzełku – wyjaśnia burmistrz Głomski.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.