Rodzina dała alibi oskarżonemu
– Syn zawsze po dwudziestej był w domu. Ma chore dziecko i musi się nim opiekować. Jestem na sto procent pewna, że w czasie pożaru był w domu – przekonywała matka Karola M.
– Byliśmy razem na zabawie
w wiejskim domu kultury, kiedy wybuchł pożar. Karol nigdzie nie wychodził. Kiedy zawyła syrena, pojechał do akcji – mówił brat oskarżonego.
– Byliśmy na zabawie cały czas razem – oświadczyła Sylwia Z., konkubina oskarżonego. Kiedy sąd zapytał, czy oskarżony chodził do łazienki czy na papierosa odpowiedziała, że zawsze wychodzili razem.
Kolejny świadek, stróż nocny z zakładu Obrol z Obkasu, nic nie wniósł swoimi zeznaniami do sprawy. Powiedział tylko, że przed pożarami domu mieszkalnego i stogów słomy w Obkasie nikogo nie widział w okolicy.
– Kiedy był pożar stodoły w Witkowie, to byliśmy razem z Karolem przed sklepem w Płociczu, jakieś dwie godziny. Dziesięć minut po tym, jak się rozeszliśmy, to zawyła syrena. Słyszałam, jak Andrzej T. i Adam D. mówili, że inaczej go załatwią – mówił inny świadek.
O tym, że Andrzej D., obecny prezes OSP Płocicz, któremu również spłonął stóg słomy, groził oskarżonemu, mówiła również Dorota Z., matka konkubiny oskarżonego.
Motyw obrony przez atak na rodzinę T. oraz Adama D. przewija się w tym procesie od samego początku. Karol M. twierdzi, że dużo zrobił dla OSP w Płociczu, ale części kolegów to się nie podobało.
Co do zeznań świadków, bliskich oskarżonemu, to pełno było w nich nieścisłości i faktów, którym trudno dać wiarę. Jeden ze świadków pytany, jaka była w dniu pożaru pogoda odpowiedział, że było ciepło i to była wiosna. Tymczasem pożar ten miał miejsce w grudniu, przy mroźnej pogodzie. Kompletny chaos wywołały wypowiedzi matki oskarżonego. Jej zeznania były tak niespójne, że sąd miał poważne kłopoty z ich zaprotokołowaniem.
Zeznania świadków pozostawiamy jednak ocenie sądu.
Kolejna rozprawa za miesiąc. Wszystko wskazuje na to, że będzie to jeden z ostatnich terminów.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.