Rolnicy najechali agencję
Na początku września informowaliśmy, że rolnicy, których dotknęła klęska suszy, otrzymają pomoc bezzwrotną w wysokości 800 zł od hektara upraw sadowniczych i 400 zł od hektara innych upraw. Warunkiem otrzymania pomocy jest ubezpieczenie upraw od jednego ze zjawisk atmosferycznych. Jeżeli rolnik takiego ubezpieczenia nie posiada to otrzyma 50 % powyższej kwoty. Na pomoc mogły liczyć gospodarstwa, w których straty przekroczyły 30% upraw. Najpierw minister mówił o kredytach preferencyjnych, a dopiero potem zapadła decyzja o pomocy bezzwrotnej. – Do tej pory wpłynęło do nas 216 wniosków od rolników. Można je składać do 17 września. Otrzymaliśmy wytyczne, że wszystkie wnioski mają trafić do wojewody do 30 września – mówił na początku września na naszych łamach Jarosław Dera, kierownik referatu gospodarki komunalnej w Urzędzie Miejskim w Sępólnie. Ostatnie dni szacowania szkód i składania wniosków były bardzo nerwowe. Pokłosiem tych wydarzeń były gigantyczne kolejki w powiatowym biurze Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Okazuje się, że bałagan panuje w całym kraju. Urzędnicy różnie interpretują przepisy a służby wojewody zmieniają zasady udzielania pomocy w trakcie trwania procedury szuszowej według własnego widzimisię. – Początkowo otrzymaliśmy informację, że komisja szacująca straty ma szacować tylko i wyłącznie uprawy rosnące na gruntach pierwszej kategorii, czyli 5. i 6. klasy. Te uprawy miały mieć pierwszeństwo w ubieganiu się o kredyty preferencyjne. Dzień później otrzymaliśmy kolejne pismo, że komisja ma szacować wszystkie uprawy jakie występują na polach. Podjęliśmy decyzję, że ruszamy na wizje terenowe, na pola i szacujemy wszystko jak leci zgodnie z zaleceniem. Z tego sporządziliśmy protokół zbiorczy, który został wysłany do wojewody celem zatwierdzenia. Pod koniec dnia otrzymaliśmy informację z urzędu wojewódzkiego, że protokół jest prawidłowy i został zatwierdzony. Dzień później rozpoczęliśmy wydawanie protokołów indywidualnych, żeby rolnicy mogli się udać do agencji. Wydaliśmy około 180 wniosków. W międzyczasie otrzymaliśmy informację z urzędu wojewódzkiego, że nasz protokół jednak nie spełnia warunków i całą procedurę trzeba rozpocząć od nowa. Wstrzymaliśmy wydawanie wniosków. Stwierdzono, że na gruntach drugiej kategorii, czyli klasa IV a i IV b, nie ma suszy. Dostaliśmy wytyczne, że wszystko mamy przeszacować na zero. Zrobiliśmy nowy protokół i wysłaliśmy do wojewody, został zaakceptowany. Poinformowano nas, że możemy wydawać nowe protokoły poszkodowanym rolnikom. Tak zrobiliśmy. Konia z rzędem temu kto wytłumaczy rolnikowi, że u niego w truskawkach, które miał na gruntach V klasy, występuje susza, a na IV klasie nie ma suszy. Stąd się biorą takie zawirowania. Cały czas wzywamy rolników i wydajemy im protokoły, żeby mogli złożyć w agencji wniosek suszowy. Tak to wygląda – tłumaczył w środę 30 września w ostatnim dniu składania wniosków Jarosław Dera. W tym czasie przed powiatowym biurem agencji pojawiali się kolejni rolnicy chcący złożyć stosowny wniosek. Nie kryli swojego niezadowolenia. - To jest jakiś skandal. Z dnia na dzień stwierdzono, że moje uprawy nie zostały dotknięte klęską suszy. Wcześniej stwierdzono, że uprawy ucierpiały – mówił jeden z rolników.
– Gmina zrobiła to, co było możliwe, niemniej jednak szczebel wojewódzki traktuje rolników jak przedszkolaków. Wychowawczyni w przedszkolu nie może tak lekceważąco podchodzić do dzieciaków. Jest to bardzo niepoważne. Myślę, że komisja rolnictwa wypracuje jakieś stanowisko i petycja zostanie wysłana do wojewody – mówi Kazimierz Jagodziński, przewodniczący Rady Miejskiej w Sępólnie. Stolica powiatu nie jest jedynym miejscem na mapie, gdzie rolnicy toczyli nierówną walkę z wiatrakami.
Pracownicy pozostałych gmin oraz członkowie komisji szacujących straty potwierdzają, że wytyczne pochodzące od wojewody w sprawie szacowania zmieniały się niemal każdego dnia. To tylko przysparzało pracy i potęgowało potworny bałagan. – Wojewoda powołał komisję i ta przystąpiła od razu do pracy. Według pierwszych wytycznych mieliśmy szacować uprawy na glebach kategorii pierwszej czyli klasy 5. i 6., zgodnie z monitoringiem suszy rolniczej, czyli zboża, truskawki i drzewa owocowe. 12 lipca dostaliśmy pismo od wojewody, które dotyczyło już wszystkich upraw. W sierpniu przyszła druga fala suszy. Według monitoringu mogliśmy szacować dodatkowo kukurydzę, ale tylko na kiszonkę, ziemniaki oraz łąki. Musieliśmy przeszacować wszystkie protokoły. Z terenu gminy Więcbork mieliśmy razem 400 wniosków,z tego 330 dotyczyło strat powyżej 30 procent, a właśnie takie kwalifikowały się do pomocy. Później komisja, sugerując się tym, co robią inne gminy, przeszacowała protokoły na wszystkie uprawy, nie patrząc na monitoring – mówi Tomasz Fifielski z Urzędu Miejskiego w Więcborku. Mówi się tutaj o monitoringu. Chodzi o system monitoringu suszy rolniczej przygotowywany w regularnych odcinkach czasu przez Instytut Nawożenia i Gleboznawstwa na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa. Szczegółowe mapy suszy można znaleźć na stronach internetowych systemu. W gminie Sośno od razu przygotowywano protokoły szacowania strat w dwóch wersjach: zgodnie z monitoringiem i dla wszystkich upraw. – Wytyczne wojewody zmieniały się kilka razy. Komisja pracowała cały miesiąc i nikt nam za to nie zapłaci – narzeka wójt Sośna, Leszek Stroiński. Kumulacja suszowego bałaganu nastąpiła w środę, kiedy mijał termin składania wniosków o pomoc w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. – W środę przyjęliśmy 423 wnioski. Kolejka rozładowała się około godziny 17.00. Rolnicy byli bardzo zdyscyplinowani. W sumie, w naszym biurze złożono 1054 wnioski suszowe. Teraz zajmujemy się ich weryfikacją pod względem powierzchni i obowiązku ubezpieczenia upraw. Raport o powierzchni zostanie przesłany do centrali. Jakie protokoły będą do tych wniosków dołączone i jak szacowano straty, to nie nasza sprawa – mówi kierownik powiatowego biura ARiMR w Sępólnie Ryszard Basiński.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.