To oni trzęsą powiatem
Na terenie sępoleńskiej Agromy wyrosło kontenerowe miasteczko Geofizyki. Są tutaj szatnie, biura, magazyny, pomieszczenia gospodarcze, a na parkingu stoi rządek terenowych samochodów. – Jest nas tutaj około stu osób. Pracujemy w ruchu ciągłym, w soboty i niedziele – mówi Piotr Matuszczak, kierownik grupy sejsmicznej.
Geofizyka nie szuka gazu czy ropy. Ona pokazuje geologiczny obraz ziemi. Obraz ten może wskazać tak zwane pułapki gazowe, ale ich odkrycie to już zadanie wiertaczy. Zlecenie realizowane jest w tej chwili na obszarze czterech powiatów: sępoleńskiego, tucholskiego, bydgoskiego i częściowo chojnickiego. W biurze kierownika grupy wisi szczegółowa mapa terenu objętego badaniami. Biorąc pod uwagę chociażby liczbę czujników, które należy rozłożyć w terenie, to do wykonania jest gigantyczna praca.
Metodyka badań stosowana przez Geofizykę polega na wzbudzaniu fali przy pomocy specjalnych, wolnobieżnych pojazdów nazywanych wibrosejsami, która odbita od warstw w ziemi daje ich obraz. Fale są odbierane przez tysiące czujników rozmieszczonych w różnych miejscach co 50 metrów, w linii prostej. Pojedynczy czujnik ma wielkość małego pudełka i jest przytwierdzony do podłoża przy pomocy szpilki. Czujniki instaluje się również na zbiornikach wodnych. Można było je zobaczyć na przykład na Jeziorze Sępoleńskim. W tym przypadku zainstalowano je na styropianowych elementach. Wibrosejsy pracują w tak zwanych flotach, które składają się z czterech pojazdów. Każdy z nich waży około 30 ton. Wibrosejs opuszcza na ziemię dwie potężne stopy i przy ich pomocy wywołuje drgania gruntu. Po jakimś czasie cała kawalkada przemieszcza się o 50 metrów i ponawia tę czynność.
– Dane z wszystkich czujników są zbierane i przekazywane do dalszych opracowań. Tych danych jest olbrzymia ilość. Jeszcze niedawno były to gigabajty, a teraz są to terabajty – mówi Piotr Matuszczak.
Zbieranie danych odbywa się w sposób zdalny przy pomocy aparatury zainstalowanej na busie. Można powiedzieć, że to takie mobilne centrum dowodzenia, mózg całej operacji. Pracę tego centrum mogliśmy przez chwilę obserwować w Wilkowie. Taką metodę Geofizyka stosuje jako jedyna na świecie. Warto zauważyć, że praca Geofizyki jest przez cały czas nadzorowana przez przedstawicieli zleceniodawcy. – To są w końcu nasze wspólne pieniądze – słyszymy od jednego z nich. Zlecenie ma być zrealizowane do końca roku, ale załoga grupy liczy na to, że uda się to jeszcze przed świętami.
Pracownicy grupy sejsmicznej działają głównie na gruntach prywatnych. Zanim wejdą na pole, pytają o zgodę właściciela. – Generalnie, z odmowami spotykamy się dosyć rzadko, ale się zdarzają – mówi jeden z pracowników Geofizyki. Takiej zgody nie wyraził jeden z większych „obszarników” w okolicy, który ma swoje grunty pod Wałdowem. Nasi Czytelnicy zwracają uwagę na to, że ciężki sprzęt używany przez Geofizykę niszczy drogi i pola. Takie głosy i zapytania w tej sprawie padały również podczas ostatnich sesji lokalnych samorządów. Oczywiście największe szkody powstają na drogach gruntowych, tym bardziej że pogoda nie jest najlepsza.
– Wszystkie szkody zostaną naprawione. Są dwie metody. Zlecamy ich naprawę lub wypłacamy odszkodowania. Zanim wjedziemy na drogę przeprowadzana jest inwentaryzacja jej stanu. Po prostu przejeżdża nią samochód z kamerą. To samo dzieje się po zakończeniu prac. Najczęściej są to drogi gminne. W związku z tym prosimy o cierpliwość. Odszkodowania będą wypłacane po zakończeniu prac, kiedy już na pewno nie będziemy na danej drodze czy polu, wykonywać żadnych ruchów – zapewnia przedstawiciel spółki FX Energy.
Czy dane zebrane przez Goefizykę będą na tyle interesujące, że za jakiś czas na tych samych polach pojawią się wiertnie poszukujące gazu? Tego nie wiemy. Polityka państwa zmierzająca do odchodzenia od paliw stałych zmusza je do prowadzenia prac poszukiwawczych na większą niż dotąd skalę.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.