Życie po wichurze
Po wichurze niemal bez przerwy przemierzamy drogi powiatu sępoleńskiego w miejscach, gdzie porywisty wiatr wyrządził największe szkody. Pierwszym etapem w działaniu służb ratowniczych było usunięcie drzew zalegających na drogach i udrożnienie szlaków komunikacyjnych. Dopiero później skoncentrowano się na zabezpieczeniu budynków mieszkalnych i gospodarczych. Większość pozrywanych dachów została przykryta plandekami. – W naszej miejscowości ucierpiało około 90 % budynków. Z mojego domu również spadł dach. Mojemu sąsiadowi położyło kilkanaście hektarów zboża. Sytuacja jest bardzo trudna – mówi Marian Pukownik, sołtys Wałdowa. To jedno z najbardziej zniszczonych sołectw w całym powiecie. Nawałnica wyrządziła ogromne straty w Wałdowie, Wilkowie, Włościborzu i pobliskim Komierowie. – Od kilku dni nie mamy prądu. Funkcjonujemy tylko dzięki agregatom. Dodatkowym utrudnieniem jest brak wody. Nie możemy się normalnie umyć. Sytuacja jest tragiczna – mówi nam mieszkanka Komierowa. Brak prądu był najbardziej odczuwalny w gminie Sośno. To właśnie tam powaliło najwięcej słupów energetycznych. Agregaty ustawiono przed budynkiem urzędu miejskiego i miejscowej piekarni. W takich przypadkach najwięcej pracy mają strażacy. To na ich barkach spoczywa ciężar ratowania mienia i życia. Szacowanie strat potrwa zapewne kilka tygodni. Samorządowcy powołują specjalne komisje, które mają się tym zająć. Niestety, skala zniszczeń jest tak duża, że żadna z okolicznych gmin w pojedynkę nie usunie skutków nawałnicy. Potrzebna jest pomoc z zewnątrz. To między innymi w tej sprawie lokalni samorządowcy dyskutowali z wojewodą kujawsko-pomorskim Mikołajem Bogdanowiczem, który w ubiegłą środę gościł w Sośnie. Szerzej piszemy o tym w innym miejscu.
Zaloguj się lub Zarejestruj aby dodać komentarz.