RSS Kategoria: Historia

Po prostu Babcia Irena…
Była bardzo pracowita i kochała pomagać innym. Swoją dobrocią, pracowitością i wyrozumiałością potrafiła sobie zjednać wiele osób. Była bardzo dobrą kucharką i przepysznymi potrawami trafiała do serc bardzo wielu ludzi. Jak wiadomo, do serca najbliżej przez żołądek. Była bardzo wesoła i pozytywną energią zarażała wszystkich dokoła. Doceniana i nagradzana przez ówczesne władze, była znakomitą wizytówką naszego regionu. Do końca aktywnie działała na rzecz innych. Nawet jej ciężka choroba nie była dla niej wymówką. W tym roku mija dwudziesta rocznica jej śmierci.
Jacek Grabowski
Dziki Zachód na Krajnie. Krótki rajd po krainie występku i zbrodni
W nocy z poniedziałku na wtorek wybudowanie w Radońsku było widownią niekrwawego wprawdzie, ale bezczelnego zajścia. Niewykryci sprawcy wybili w domu pana Majewskiego 6 szyb, a następnie ukradli 2 rowery. Jeden z nich po wyjęciu kół zdemolowali doszczętnie i zawiesili na drogowskazie. Nie bardzo wiadomo, czemu miały służyć zaślubiny rowerowej ramy z tablicą drogowskazu. No, ale nie zagłębiajmy się lepiej w intencje kogoś, kto - jak widać - ukradł rower dla jego kół. Zwłaszcza że w intrygującym 20-leciu międzywojennym nie takie rzeczy się działy.
Łukasz Jakubowski
Styczeń, pierwszy miesiąc wiosny
Niemcy zamieszkujący powiat sępoleński nie tak wyobrażali sobie Boże Narodzenie 1944 roku. Nie pojawiło się tutaj żadnych Trzech Króli. Wręcz przeciwnie - ze Wschodu przybywali nieprzerwanie zmarznięci, głodni i przerażeni bracia i siostry w języku i wierze, uciekający przed prącymi jak taran armiami: radziecką i polską. Jacy z nich byli królowie, taka i była dobra nowina, którą ze sobą nieśli. Zatrzymywali się w gmachu szkoły. Po krótkim odpoczynku ruszali dalej w stronę Lipki. Innej trasy nie było, ponieważ pozostałe drogi zarezerwowano dla wojska. Rotacja trwała nieprzerwanie i wzmagała tylko ogólne przygnębienie. Przemieszczający się uciekinierzy jak ziarnka piasku w klepsydrze odmierzali czas. Często uciekali z domów w ostatnim momencie, więc ich ruch był jakby odliczaniem: Toruń, Bydgoszcz, Koronowo, Tuchola... Wreszcie zaczęli uciekać z Sępólna.
Łukasz Jakubowski
Granica za granicą
Baza PKS w Sępólnie wygląda jak opuszczone poradzieckie koszary. Wróbelki ćwierkają o inwestorze chcącym budować tutaj centrum handlowe, ale póki co pomiędzy popadającymi w ruinę zabudowaniami przechadzają się, o ironio, konie. Do bazy prowadzi szosa, która stapia się w jedną płaszczyznę ze sporym asfaltowym placem przy bramie wjazdowej. Nieopodal bramy, wskazując polną drogę odchodzącą od asfaltowej tafli, stoi drogowskaz z napisem Chmielniki. Przy drogowskazie natomiast, dokładnie tak, jak epitet przy rzeczowniku, stoi żółta, charakterystyczna dla wsi skrzynka pocztowa. Ponieważ mamy do czynienia z miastem, skrzynka wygląda dość ironicznie. Zdaje się mówić: „Koniec wygód, tutaj kończy się cywilizacja. Dalej mało kto się zapuszcza, dalej listonosze już nie kursują...” Dla mnie właśnie tam, w tym miejscu jakby żywcem wyjętym ze skeczu Monty Pythona, przekraczamy pierwszą granicę.
Łukasz Jakubowski
Pociągiem do nieba
Czasami trzeba czekać wiele, wiele lat, żeby poznać swoje prawdziwe imię
Łukasz Jakubowski
Dlaczego Krajna nie jest płaska  jak stół?
O wędrówkach po Krajnie, eskapadach ze studentami i o tym, co zostawił po sobie lądolód, z mgr. Adamem Krupą, asystentem w Instytucie Geografii UKW w Bydgoszczy, rozmawia Łukasz Jakubowski.
Łukasz Jakubowski
Leon Birkholz - z Tonina do encyklopedii
„Obyś żył w ciekawych czasach”- mógłby rzucić w twarz każdemu z pewnością człowieka, który z niejednego pieca jadł chleb i niejedno wie. Tyle widział, tyloma szedł drogami. Miotało nim życie albo on się w życiu miotał, szukając spokoju od Bałtyku aż po Śląsk. Los nie oszczędził go nawet po śmierci, bo któż dzisiaj pamięta o Leonie Birkholzu?
Łukasz Jakubowski